poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 26

- Świetnie. Cieszę się, że będę mieć z nim rodzinę. W zasadzie już mam.
- Jak to ?
- No, mamy córkę.
- Szybka jesteś.
- Ta córka ma 5 lat.
- Co ? Możesz mi to wytłumaczyć ? - Usiadłyśmy i jej opowiedziałam trochę. Wszystkiego nie musiała wiedzieć.
- I nie masz z tym problemu, że zajmujesz się obcym dzieckiem ?
- Nie.
- Ja bym miała.
- Dlaczego niby?
- No bo to dziecko mojego faceta, a nie moje.
- To co? Kocham je tak samo,  a ono mnie.
- A potem jak podrośnie to Ci na głowę wejdzie.
- Bez przesady.
- A.. a kiedy poznam tego Twojego ?
- Przecież już go poznałaś.
- Ale tak mało oficjalnie.
- To chodź - szłyśmy do domu.
- Nie no, ale tak teraz. ?
- No chodź.
- Ale ja źle wyglądam.
- Przesadzasz.
- Ehh.. whow. - stanęła jak wryta przed willą.
- Też miałam taki wyraz twarzy.
- Kto Ci to sprząta ?
- Najpierw ja sprzątałam.
- A teraz ?
- Sprzątaczki.
- Zazdroszczę.
- Wchodź - otworzyłam drzwi. - Uważaj na zabawki. Ale zabawek nie było.
- Hazz!
- Nie ma. ! - krzyknął Zayn.
- A gzie jest?!
- Nie drzyj się ! W kuchni jestem !
- Ale to ty się drzesz - poszłyśmy tam. Hope prawie pisnęła jak go zobaczyła.
- To Hope, a to Zayn.
- Hej. Jestem ochroniarzem Renesmee. - wyciągnął do niej rękę. 
- Masz ochroniarza?! Cześć - odwzajemniła gest.
- Hazzio i CoCo pojechali do supermarketu bo macie prawie pustą lodówkę. Wiem bo sprawdzałem.
- Hmm może to dlatego, że prawie tu mieszkasz?
- Przeszkadzam ?
- Mi? Nie?
- Mogę cię przytulić?
- Umm.. a czemu ?
- Bo jesteś mrau. - Mulat wybuchnął śmiechem i uciekł z kuchni.
- I wystraszyłaś go.
- Ale przystojniak.. jasna cholera.
- Mówiłam.
- MAMA ! - CoCo wróciła.
- Kochanie - przytuliłam ją.
- Popatrz co tata kupił ! - przyniosła mi miskę dla psa. Super.
- Fajna - udawajmy radość. Nigdy nie lubiłam zwierząt.
- A jak damy mu na imię ?
- LouLou.
- Co ? Mamo.
- To twój pies. Musisz sama wybrać.
- Azor.
- Może As? Albo maks? Albo Reks.
- Serwus !
- Świetnie.
- Pójdę pomóc tacie wnieść zakupy ! - wybiegła z domu.
- No to właśnie Coco.
- Trochę.. aktywna.
- Oj bardzo. - Weszła do kuchni ciągnąc za nogawkę Zayna.
- No wujaszku. Jakby tata pytał to sama przyniosłam.
- Tak oszukiwać tatę? Nie ładnie.
- Cii... Dam Ci buziaka jak mu nie powiesz..
- Sam widzę -  wszedł Harry.
- A co widzisz tato ? - zrobiła oczka szczeniaka bujając się na stopach.
- Cześć, jestem Harry. - postawił zakupy na blacie i wyciągnął rękę do Hope.
- Hope - podała mu swoją. Chłopak pocałował mnie w policzek, rozpakował zakupy i zabrał gdzieć CoCo.
- No to poznałaś.
- Miły.. słodki.
- Wieem.
- Zazdro.
- Dzięki.
- A ja nadal czekam, żeby mój mi się oświadczył.
- Ooo. Na pewno się do czekasz.
 - Ostatnio ciągle się kłócimy.
- Przykro mi.
- Mi też.
- Na pewno będzie dobrze.
- Wydaje mi się, że on kogoś ma.
- Tak myślisz ?
- Niestety..
- No...
- Będę się zbierać.
- Zostań. Zjesz z nami obiad.
- Umówiłam się z chłopakiem na obiad.
- Dobrze.
- Dzięki za wszystko. - Przytuliłam ją i pocałowałam w policzek. Wyszła chwilę później. Harry i CoCo gdzieś mi zniknęli. Znalazłam ich w pokoju dziewczynki. Ubierali lalki. Hazz nie miał na sobie koszulki. Lubię to. Widać wtedy te wszystkie tatuaże. Mrau. Do tego ta lalka w różowej sukience dodaje mu męskości.
- Co grubasku ?
- Patrzę co robicie - usiadłam obok i cmoknęłam go w policzek. A później Coco. - Ale stylòwa Styles.
- Cicho tam.
- Haha. Piękna sukienka.
- Kupię Ci taką. - podał CoCo lalkę.
- Tak? Chcę.

- Dobra. Ale białą i ślubną. 
- Awww...'- przytuliłam się.
- Tato jestem głodna..
- O właśnie. Zrobiłam obiad. Chodźcie. - CoCo wzięła mnie i Harry'ego za ręce i zeszliśmy na dół.
Podałam nam posiłek. Mała zjadła wszystko.. Serio była głodna bo zazwyczaj niedojada. A potem grzecznie oglądała bajkę. Tak do wieczora. Wykąpałam ją i czytałam bajkę. Tuliła misia, którego kiedyś widziałam na cmentarzu. Harry musiał go tu przywieźć i wyprać. Pocałowałam ja w czoło. Dobrze ze tu była. Usnęła spokojnie, a ja zeszłam na dół. Harry pracował. Miałam mu ochotę zamknąć ten laptop i zabrać. Położyłam się na kanapie. Zaczęłabym rodzic i by nie zauważył. Wzdychał tylko co jakiś czas. Jak mnie drażni odgłos uderzania o klawisze.
- A no i chce jeszcze kota i wannę ze złota .
- Co ? - mruknął nie odrywając wzroku od ekranu.
- No. A w ogóle James jest taki przystojny - Westchnelam. Nie znam żadnego Jamesa.
 - Mhm.. chwila co ?! - spojrzał na mnie. Wywróciłam oczami, kładąc głowę na miękkiej poduszce. Przejdę
- Daj mi 30 minut.
- Yhym. - poszłam się kąpać. Zanurkowałam pod wodą. Jak dobrze. Poczułam kopnięcie. AŁA KURWA !
Dziecko lubilo się wiercić. Czasem miałam serdecznie dość. Czemu to Harry nie może być w ciąży ? Boże..
I jeszcze poród. Mam nadzieje, ze cesarka. Wyszłam z wanny i poszłam na dół. Harry leżał na kanapie i oglądał TV.
- Jakaś odmiana - udalam się do kuchni. Glodna jestem. Ciągle.
- Mała czemu się złościsz o to, że pracuję ?
- Może dlatego że ty ciągle pracujesz ? No nie wiem - zawzięcie smarowałam kanapki czekolada. Objął mnie od tyłu kładąc ręce na moim brzuchu.
- Grubasek ma ciążowe humorki.. - mruknął całując moją szyję.
- No bo Harry - Westchnelam. Czułe miejsce. - Ja cię praktycznie nie widzę.
- Tłumaczyłem Ci kochanie.. zawsze na jesień jest tak, że nie mam na nic czasu. Przepraszam za to.. - upierdliwie przyssał się do tego czułego punktu doskonale znając moją reakcję.   No i jak ja mam myśleć ?! Znów westchnęłam odchylając głowę.
- Przecież wiesz, że Ci wszystko wynagrodzę..
- Nie chcę narzekać. Rozumiem - Odwróciłam się i przytuliłam. Pocałował mnie w czubek głowy.
- Zjedz tą.. nutellę z bułką bo zaraz zjesz mnie.. - zaśmiał się patrząc na moje kanapki. No cóż.. to była Nutella z chlebem. Usiadłam przy wyspie i jadłam swoją kolacje.
- Po co w ogóle wyciągałaś to ze słoika ?
- Bo z bułką jest lepsze. Sama czekolada za muląca.
- Pójdę pod prysznic w czasie kiedy jesz.
- Trzeba było iść ze mną ale nie po co.
- Nie marudź kobieto..
- Ktoś musi. Ała...
- Co ała ?
- Twoje dziecko będzie piłkarzem.
- Mówisz ? Piłkarz Styles ?
- Lub też baletnica.
- Ta pierwsza opcja lepsza.
- Idź już...
- Dobra dobra. - wyszedł, a ja zjadłam cały słoik. Poszłam na górę i wdrapałam się na łóżko. Poczułam ramiona oplatające moje ciało.
- I co ja mam z Tobą zrobić marudo ?
- No ja właśnie nie wiem - Zaśmiałam się. Zniknął gdzieś ale chwilę później poczułam jego loczki łaskotające skórę na moich udach.  

23 komentarze:

  1. kocham ! no wreszcie styles ! zająłes się ja

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachowanie Hazzy jest denerwujące ale jednocześnie słodkie! I mrr może coś coś Hope&Zayne będzie? :D

    believeit-justinbieber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. <333333
    Haha akcja z Hope i Zaynem boska xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem czemu.jest tak mało komentarzy zahebiste to !

    OdpowiedzUsuń
  6. shippuje Zope :) może tak być ? :p rozdział świetny. nie mogę się doczekać kolejnego!woooow :oo i co ja mogę? zajebisty ale... intrygujący. nie mam pojęcia o co loto ale snuje pewne domysły xd może się sprawdzą :p ogólem świetny jak zawsze i weny życzę :))

    + zapraszam do mnie.
    dopiero zaczynam :) life-
    complications-
    fanfiction.blogspot.com
    @GosiaSpeedway

    OdpowiedzUsuń
  7. shippuje Zope :) może tak być ? :p rozdział świetny. nie mogę się doczekać kolejnego!

    + zapraszam do mnie.
    dopiero zaczynam :) life-
    complications-
    fanfiction.blogspot.com
    @GosiaSpeedway

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny <3
    Kiedy next_?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń