- Świetnie.
Cieszę się, że będę mieć z nim rodzinę. W zasadzie już mam.
- Jak to ?
- No, mamy
córkę.
- Szybka
jesteś.
- Ta córka
ma 5 lat.
- Co ?
Możesz mi to wytłumaczyć ? - Usiadłyśmy i
jej opowiedziałam trochę. Wszystkiego nie musiała wiedzieć.
- I nie masz
z tym problemu, że zajmujesz się obcym dzieckiem ?
- Nie.
- Ja bym
miała.
- Dlaczego
niby?
- No bo to
dziecko mojego faceta, a nie moje.
- To co?
Kocham je tak samo, a ono mnie.
- A potem
jak podrośnie to Ci na głowę wejdzie.
- Bez
przesady.
- A.. a
kiedy poznam tego Twojego ?
- Przecież
już go poznałaś.
- Ale tak
mało oficjalnie.
- To chodź -
szłyśmy do domu.
- Nie no,
ale tak teraz. ?
- No chodź.
- Ale ja źle
wyglądam.
-
Przesadzasz.
- Ehh..
whow. - stanęła jak wryta przed willą.
- Też miałam
taki wyraz twarzy.
- Kto Ci to
sprząta ?
- Najpierw
ja sprzątałam.
- A teraz ?
-
Sprzątaczki.
-
Zazdroszczę.
- Wchodź -
otworzyłam drzwi. - Uważaj na zabawki. Ale zabawek
nie było.
- Hazz!
- Nie ma. !
- krzyknął Zayn.
- A gzie
jest?!
- Nie drzyj
się ! W kuchni jestem !
- Ale to ty
się drzesz - poszłyśmy tam. Hope prawie
pisnęła jak go zobaczyła.
- To Hope, a
to Zayn.
- Hej.
Jestem ochroniarzem Renesmee. - wyciągnął do niej rękę.
- Masz
ochroniarza?! Cześć - odwzajemniła gest.
- Hazzio i
CoCo pojechali do supermarketu bo macie prawie pustą lodówkę. Wiem bo
sprawdzałem.
- Hmm może
to dlatego, że prawie tu mieszkasz?
-
Przeszkadzam ?
- Mi? Nie?
- Mogę cię
przytulić?
- Umm.. a
czemu ?
- Bo jesteś
mrau. - Mulat
wybuchnął śmiechem i uciekł z kuchni.
- I
wystraszyłaś go.
- Ale
przystojniak.. jasna cholera.
- Mówiłam.
- MAMA ! -
CoCo wróciła.
- Kochanie -
przytuliłam ją.
- Popatrz co
tata kupił ! - przyniosła mi miskę dla psa. Super.
- Fajna -
udawajmy radość. Nigdy nie lubiłam zwierząt.
- A jak damy
mu na imię ?
- LouLou.
- Co ?
Mamo.
- To twój
pies. Musisz sama wybrać.
- Azor.
- Może As?
Albo maks? Albo Reks.
- Serwus !
- Świetnie.
- Pójdę
pomóc tacie wnieść zakupy ! - wybiegła z domu.
- No to
właśnie Coco.
- Trochę..
aktywna.
- Oj bardzo. - Weszła do
kuchni ciągnąc za nogawkę Zayna.
- No
wujaszku. Jakby tata pytał to sama przyniosłam.
- Tak
oszukiwać tatę? Nie ładnie.
- Cii... Dam
Ci buziaka jak mu nie powiesz..
- Sam widzę
- wszedł Harry.
- A co
widzisz tato ? - zrobiła oczka szczeniaka bujając się na stopach.
- Cześć,
jestem Harry. - postawił zakupy na blacie i wyciągnął rękę do Hope.
- Hope -
podała mu swoją. Chłopak
pocałował mnie w policzek, rozpakował zakupy i zabrał gdzieć CoCo.
- No to
poznałaś.
- Miły..
słodki.
- Wieem.
- Zazdro.
- Dzięki.
- A ja nadal
czekam, żeby mój mi się oświadczył.
- Ooo. Na pewno
się do czekasz.
- Ostatnio ciągle się kłócimy.
- Przykro
mi.
- Mi też.
- Na pewno
będzie dobrze.
- Wydaje mi
się, że on kogoś ma.
- Tak
myślisz ?
- Niestety..
- No...
- Będę się
zbierać.
- Zostań.
Zjesz z nami obiad.
- Umówiłam
się z chłopakiem na obiad.
- Dobrze.
- Dzięki za
wszystko. - Przytuliłam
ją i pocałowałam w policzek. Wyszła
chwilę później. Harry i CoCo gdzieś mi zniknęli. Znalazłam
ich w pokoju dziewczynki. Ubierali
lalki. Hazz nie miał na sobie koszulki. Lubię to. Widać wtedy
te wszystkie tatuaże. Mrau. Do tego ta
lalka w różowej sukience dodaje mu męskości.
- Co
grubasku ?
- Patrzę co
robicie - usiadłam obok i cmoknęłam go w policzek. A później Coco. - Ale
stylòwa Styles.
- Cicho tam.
- Haha.
Piękna sukienka.
- Kupię Ci
taką. - podał CoCo lalkę.
- Tak? Chcę.
- Dobra. Ale
białą i ślubną.
- Awww...'-
przytuliłam się.
- Tato
jestem głodna..
- O właśnie.
Zrobiłam obiad. Chodźcie. - CoCo wzięła
mnie i Harry'ego za ręce i zeszliśmy na dół.
Podałam nam
posiłek. Mała zjadła wszystko.. Serio była
głodna bo zazwyczaj niedojada. A potem
grzecznie oglądała bajkę. Tak do wieczora. Wykąpałam ją i czytałam bajkę. Tuliła
misia, którego kiedyś widziałam na cmentarzu. Harry musiał go tu przywieźć i
wyprać. Pocałowałam
ja w czoło. Dobrze ze tu była. Usnęła
spokojnie, a ja zeszłam na dół. Harry pracował. Miałam mu
ochotę zamknąć ten laptop i zabrać. Położyłam się na kanapie. Zaczęłabym rodzic
i by nie zauważył. Wzdychał
tylko co jakiś czas. Jak mnie drażni odgłos uderzania o klawisze.
- A no i
chce jeszcze kota i wannę ze złota .
- Co ? -
mruknął nie odrywając wzroku od ekranu.
- No. A w
ogóle James jest taki przystojny - Westchnelam. Nie znam żadnego Jamesa.
- Mhm.. chwila co ?! - spojrzał na mnie. Wywróciłam
oczami, kładąc głowę na miękkiej poduszce. Przejdę
- Daj mi 30
minut.
- Yhym. -
poszłam się kąpać. Zanurkowałam pod wodą. Jak dobrze. Poczułam
kopnięcie. AŁA KURWA !
Dziecko lubilo
się wiercić. Czasem miałam serdecznie dość. Czemu to
Harry nie może być w ciąży ? Boże..
I jeszcze
poród. Mam nadzieje, ze cesarka. Wyszłam z
wanny i poszłam na dół. Harry leżał na kanapie i oglądał TV.
- Jakaś
odmiana - udalam się do kuchni. Glodna jestem. Ciągle.
- Mała czemu
się złościsz o to, że pracuję ?
- Może
dlatego że ty ciągle pracujesz ? No nie wiem - zawzięcie smarowałam kanapki
czekolada. Objął mnie
od tyłu kładąc ręce na moim brzuchu.
- Grubasek
ma ciążowe humorki.. - mruknął całując moją szyję.
- No bo
Harry - Westchnelam. Czułe miejsce. - Ja cię praktycznie nie widzę.
-
Tłumaczyłem Ci kochanie.. zawsze na jesień jest tak, że nie mam na nic czasu.
Przepraszam za to.. - upierdliwie przyssał się do tego czułego punktu doskonale
znając moją reakcję. No i jak ja
mam myśleć ?! Znów westchnęłam odchylając głowę.
- Przecież
wiesz, że Ci wszystko wynagrodzę..
- Zjedz tą..
nutellę z bułką bo zaraz zjesz mnie.. - zaśmiał się patrząc na moje kanapki. No
cóż.. to była Nutella z chlebem. Usiadłam
przy wyspie i jadłam swoją kolacje.
- Po co w
ogóle wyciągałaś to ze słoika ?
- Bo z bułką
jest lepsze. Sama czekolada za muląca.
- Pójdę pod
prysznic w czasie kiedy jesz.
- Trzeba
było iść ze mną ale nie po co.
- Nie marudź
kobieto..
- Ktoś musi.
Ała...
- Co ała ?
- Twoje
dziecko będzie piłkarzem.
- Mówisz ?
Piłkarz Styles ?
- Lub też
baletnica.
- Ta
pierwsza opcja lepsza.
- Idź już...
- Dobra
dobra. - wyszedł, a ja zjadłam cały słoik. Poszłam na
górę i wdrapałam się na łóżko. Poczułam
ramiona oplatające moje ciało.
- I co ja
mam z Tobą zrobić marudo ?
- No ja
właśnie nie wiem - Zaśmiałam się. Zniknął gdzieś ale chwilę później poczułam jego loczki
łaskotające skórę na moich udach.
kocham ! no wreszcie styles ! zająłes się ja
OdpowiedzUsuńKocham! Czekam na nexta! <3
OdpowiedzUsuńSuper! :D
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńZachowanie Hazzy jest denerwujące ale jednocześnie słodkie! I mrr może coś coś Hope&Zayne będzie? :D
OdpowiedzUsuńbelieveit-justinbieber.blogspot.com
Super;)
OdpowiedzUsuń<333333
OdpowiedzUsuńHaha akcja z Hope i Zaynem boska xD
Świetny <33
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next <3
OdpowiedzUsuń<33
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńwowwww
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu.jest tak mało komentarzy zahebiste to !
OdpowiedzUsuńshippuje Zope :) może tak być ? :p rozdział świetny. nie mogę się doczekać kolejnego!woooow :oo i co ja mogę? zajebisty ale... intrygujący. nie mam pojęcia o co loto ale snuje pewne domysły xd może się sprawdzą :p ogólem świetny jak zawsze i weny życzę :))
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie.
dopiero zaczynam :) life-
complications-
fanfiction.blogspot.com
@GosiaSpeedway
shippuje Zope :) może tak być ? :p rozdział świetny. nie mogę się doczekać kolejnego!
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie.
dopiero zaczynam :) life-
complications-
fanfiction.blogspot.com
@GosiaSpeedway
<3
OdpowiedzUsuńSuuper
OdpowiedzUsuńboski / gabi
OdpowiedzUsuńZajebisty..:*
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńKiedy next_?
Kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuń