czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 11

Westchnęłam i zaczęłam bawić się jego włosami.Zadrżałam kiedy zostawił pocałunek między moimi piersiami, ale chwilę później jego wargi musnęły moje. Delikatnie. Ledwo wyczuwalnie. Dopiero sekundę później zapłonął między nami ogień.  Zaczęłam szybciej oddychać. Złapałam jego kark i zachłanniej go pocałowałam., Jego dłonie przejechały po moich udach aż do talii. Zaczęłam składać pocałunki na jego szyi, gdy zadzwonił telefon bruneta. Rzucił go w kąt pokoju. Jego uwaga skupiona  była całkowicie na mnie, ale w końcu odsunął się. Nagle. Prawie odskoczył.
- Harry? - usiadłam.
- Posuwam się za daleko. Nie mogę. - potrząsał głową opierając ręce na stole.
- Może na razie nie...
- Nie mogę.. Nie.. - wyszedł na balkon. Poszłam za nim i przytuliłam go od tyłu.
- Renesmee przepraszam.
- Mnie nie masz za co.
- Mam. Nie powinienem Cie wciągać w moje pojebane życie.
- Wcale takie nie jest. Postaram ci się pomóc.
- Ja chcę, żebyś mnie pokochała.
- Ale ja cię kocham - odparłam cicho.
- Jako kolegę chyba.
- To bym ci tego nie mówiła.
- Renesmee nie uwierzę.. Znasz mnie za krótko. Do tego jestem.. okropny.
- Wcale nie - zaprzeczyłam. - Ciągle się o mnie troszczysz i chcesz jak najlepiej. Poza tym miłość nie ma okresu próbnego.
- Od dwóch lat nikt mnie nie kochał..
- A ja tak.
- Jak ona umarła mój świat umarł razem z nią. Była dla mnie całym światem. Wszystkim. Później urodziła nam się córeczka. Co prawda wpadliśmy, ale byłem najszczęśliwszy na świecie. Zmarła 3 dni przed ślubem.. odbieraliśmy jej suknię.. - westchnął.
- Przykro mi. Naprawdę Harry. - potarłam jego ramię.  - Nie zazdroszczę i nie życzę żadnemu wrogowi. - nie umiałam ubrać w słowa swoich uczuć.
- Nie mogę obiecać Ci tego, że przestanę ją kochać. Nawet nie będę próbował o niej zapomnieć.. ale mogę obiecać Ci, że będę dla Ciebie najlepszy jaki tylko mogę być.
Stanęłam naprzeciwko niego.
- Nie chcę abyś przestał ją kochać, ani zapominał. Wiesz czego chcę? Abyś nie cierpiał i nie był smutny.
- Próbuję.
- Bo wiesz, jak widzę to w twoich oczach to zabijasz też mnie. Więc teraz myśl o tym, że jest im tam dobrze na górze i do nich dołączysz. Kiedyś.
- Ona chciałaby, żebym był szczęśliwy.. Ja wiem, że by chciała. Dlatego chcę ułożyć sobie życie.
- Na pewno tego chce. - Przytulił mnie mocno. Wtuliłam się w jego szyję i oddychałam już spokojnie. Na długo zapamiętam zapach perfum tego mężczyzny. Mojego mężczyzny..
- Pewnie jesteś głodna. Chodź.. - Pokręciłam głową. Ani trochę nie chciało mi się jeść. Poszłam jedynie zmienić bandaże.
- Kochanie od rana nic nie jadłaś.. - położył dłonie na moich ramionach.
- Zjem potem - zapięłam opatrunek.
- To może chcesz gdzieś iść ? Decyduj. - oparł brodę na czubku mojej głowy.
- Moglibyśmy pójść zwiedzać. - zasugerowałam posyłając mu uśmiech w lusterku.
- Jak chcesz. Ale wieczorem zabiorę Cie na kolację. Zgadzasz się ?
- Zgadzam.
- Pójdę pod prysznic i idziemy. Idziesz ze mną ? - uśmiechnął się.
- Hazz.
- Przecież żartuję.. ale wiesz to tylko prysznic. - wzruszył ramionami.
- Idź ty już.
- Jakbyś się skusiła to jestem w łazience.
- Zapamiętam - zaśmiałam się wyszłam na balkon. Poszłabym z nim, ale wstydzę się swojego ciała.
- No i co zdecydowałaś się ? - krzyknął z łazienki.
- Kąp się!
- Już się wykąpałem - odwróciłam się w  złym momencie bo łaził nago po pokoju. Cholera.. czy  on musi być aż tak przystojny. Zasłoniłam oczy rękoma, czekając aż sie łaskawie ubierze.
- Co się chowasz ? - zaśmiał się jak dziecko. Wystawiłam mu język i poszłam do łazienki. Wszystko było zaparowane. Zdjęłam bluzkę i prawie pisnęłam kiedy oplotły mnie jego silne ramiona.
- Harry. - mruknęłam.
- Daj mi się ubrać.
- A ja chciałem tylko Cie przytulić, ale nie to nie. - spuścił głowę i wyszedł.
Zdjęłam spodnie i złożyłam wszystko w kostkę. Później ubrałam się w letnią, białą sukienkę ze złotym paskiem,.
- Długo jeszcze ?
- Nie było mnie 10 minut - wyszłam ubierając buty.
- A ja się nudziłem.
- Biedaku. Chodź, idziemy - wzięłam go za rękę i wyciągnęłam z pokoju.
- Czekaj. - wrócił się po coś i po chwili wyszedł. Podał mi rękę. Wyszliśmy z hotelu. To takie piękne miasto. Wszystko dookoła mnie zachwycało. Byłam jak dziecko w krainie zabawek. Harry omijał szerokim łukiem wieżę Eiffla
- Czemu tam nie? - spytałam ciekawa. Oblizałam palce z waty cukrowej.
- Zaufaj mi.
- Dobra  wzruszyłam ramionami i pobiegłam do fontanny. Weszłam na murek i zaczęłam spacerować śpiewając " Barbie girl".
- Renesmee. - zaśmiał się. - Chodź tu księżniczko. - Pochyliłam się i pocałowałam go w nos, a potem znów zrobiłam okrążenie po fontannie. W końcu skończyłam piosenkę, więc zeskoczyłam i pobiegłam przed siebie uśmiechając się. Odwróciłam się, żeby go znaleźć, ale wtedy mojego nogi oderwały się od ziemi. Zaczęłam się głośno śmiać, odchylając głowę do tyłu. Zamknęłam oczy, gdyż słońce bardzo raziło.
- Cichoo.. Ludzie się gapią.. - mruknął i mnie odstawił.
- To niech się gapią - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do pary nas mijającej, a oni to odwzajemnili. Od kwiaciarza nawet dostałam różę. Poszliśmy dalej.
- Szczęśliwa ?
- Bardzo!
- Cieszę się. - kupił mi pyszne Croissanty
- Będę gruba, mówię ci.
- Wcale nie.
- Będę, ale i tak zjem.
- Smacznego kochanie. - on jak zawsze pił kawę. Usiedliśmy na ławce. Machałam wesoło nogami i nuciłam piosenkę z "Przyjaciół".
- Aż tak Ci się tu podoba ?
- Podoba, bardzo. - Zaśmiał się.
- Zobaczymy jak będzie w Nicei.
- Też fajnie - weszłam mu na kolana i zaczęłam go całować. Bardzo namiętnie. Jest mój, a ta blondi nie będzie na niego patrzeć jak na ciastko.
- Mała.. spokojnie.. Wracajmy. - mruknął i postawił mnie na ziemi.
- Jasne - odwróciłam głowę i zabiłam ją wzrokiem, Pociągnął mnie za rękę jakoś szybko idąc.
- Co tak szybko?
- Jestem cholernie głodny. Idziemy do hotelu na obiad, już czeka.
 - No dobra... - Pocałował mnie w policzek. Weszliśmy do hotelu. Od razu poszliśmy do restauracji na dole.
- Coś typowo francuskiego. Mam nadzieję, że Ci posmakuje.
- Zobaczymy.
- A jak nie to coś innego zamówimy.
- Najpierw muszę spróbować. - Odsunął dla mnie krzesełko. Uśmiechnęłam się i usiadłam. Usiadł na przeciwko mnie. Zaczęliśmy jeść podany obiad.
- I jak ?
- Dobre.
- Ciesze się. - uśmiechnął się i zajął swoim talerzem. Zamówił jeszcze czerwone wino. Piliśmy trochę rozmawiając. Było idealnie, ale chciałam na wieżę. Skończyliśmy butelkę wina, a mi już było bardzo wesoło.
Teraz miałam jeszcze lepszy humor.
- Załóż to skarbie..- Pokazał mi złotą sukienkę z czarnym paskiem. Ładna. Rozebrałam się przy nim do bielizny i ją założyłam. Poprawiłam włosy w lustrze. Upięłam je w koczka.
- Rozebrałaś się przede mną i nawet nie zaczerwieniłaś. Nie wierzę.
- Bielizna. Nic wielkiego.
- Chodź już.
- Gdzie idziemy?
- Na kolację.
- A dopiero był obiad. No  chodźmy. - Uśmiechnęłam się.
- Oj mała.. tak niewiele wiesz..
- Zapewne.
- Nawet się nie spodziewasz.
- Co kombinujesz ?
- Nic.
-Powiedzmy, że wierzę.

- Będziesz zadowolona. - wyprowadził mnie z hotelu i wsadził do jakiejś limuzyny. Tam poszła kolejna butelka wina. 
 - Daj spokój. -zaśmiał się.
- Ja chcę jeszcze.
- Spokojnie mała. - Uśmiechnęłam się. Limuzyna zaparkowała, a my wysiedliśmy. Zawiązał mi szybko oczy. - Zaufaj mi..
- Ufam. - Prowadził mnie gdzieś. Robiło sie zimno.
- A teraz się trzymaj.. - rozwiązał opaskę, 


środa, 30 lipca 2014

Rozdział 10

Otworzyłam od razu oczy. Jak by mnie ktoś kubłem wody oblał. Wyrwałam się i okryłam ręcznikiem.
 - Dzięki. - powiedziałam czerwona i poszłam się ubrać.
- Wiesz.. cała przyjemność po mojej stronie.
- Ani słowa. - Usłyszałam jego chichot. Ubrałam się i weszłam do łóżka. Nadal z tym bezczelnym uśmiechem położył się ze mną. Zasnęłam zażenowana. Fajnie było obudzić się rano w jego ramionach.
Nareszcie, a  nie z poduszka. Wyglądał jak Adonis śpiąc. Uśmiechnęłam się i zaczęłam go całować. Obudził się zdziwiony.
- Hej królewiczu.
- Hej królewno.. - jezu jaka seksowna chrypka. Znów go zaczęłam całować. Zaśmiał się kreśląc małe kółeczka na dole moich pleców.
- Miły początek dnia.
- Dla odmiany. - przytuliłam się.
- Co ty nagle taki pieszczoch ?
- Staram się wymienić wspomnienia.
- Co ?
- Żebyś zapamiętał ten poranek - a nie wieczór.
- Podobało mi się też wczoraj. - mruknął sprawiając, że znów zrobiłam się czerwona.
- NIE. CICHO. Nic nie widziałeś nic nie pamiętasz.
- Widziałem. - mruknął i mnie pocałował. Oddałam pocałunek i wstałam. Wzięłam rzeczy z garderoby, a później udałam do łazienki. Jak wróciłam do sypialni to spał. Westchnęłam i poszłam na dół.
- Hej. - Niall właśnie skończył szykować śniadanie.
- No Cześć - Pocałowałam go w policzek i wzięłam łyżkę do mleka.
- Jak Harry ? - uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Szefuńcio ma się dobrze.
- Jak było na cmentarzu ?
- Spokojnie. - Kiwnął głową i wrócił do kuchni. Wzięłam miskę i poszłam za nim.
- Co mnie śledzisz ? - przygotowywał jakieś ciastka.
- Nie chcę jeść sama. Pomóc ci?
- Nie. Nie możesz bo zepsujesz.
- Nie zepsuje.
- Zostaw  i jedz. - Usiadłam, zjadłam i zaniosłam Hazzie. Nadal spał.
- Harry twoja mama!
- Co ? - mruknął otwierając oczy.
- Śniadanie.
- Nie chcę.
- Masz zjeść.
- Daj mi spać kobieto.
- 11 jest. Błagam.
- Dopiero.
- Dobra. To idę robić ciastka z Niallem - wyszłam.
- Chodź tu. - mruknął i wyłonił się spod pościeli. Jezu. Po co ciastka jak on jest taki słodki. Zadowolona usiadłam obok z uśmiechem. Położył głowę na moich kolanach. Bawiłam się jego włosami. Fajne miał.
Mruczał cicho.
- No to gdzie jedxiemy? - Nie przerywałam swojego zajęcia.
- Do Francji.
- Fajnie.
- Noo... - usiadł w końcu. I tym sposobem go nakarmiłam. Potem poszedł się ubrać. Jak z dzieckiem.
- Spodnie tez ci zapiąć słoneczko?
- A mogłabyś ?
- Harry! - Zaśmiał się i ubrał. Spakowaliśmy swoje rzeczy. Pojechaliśmy na lotnisko. Szukałam na tablicy numeru lotu i godziny wylotu co Harry skomentował głośnym śmiechem.
- Prywatny odrzutowiec słonko. - szepnął i pocałował mnie w skroń.
- Ta ...Miałam nadzieję...Zrobimy kiedyś tak, abyś jeden dzień był taki...jak ja? - Złapałam go za rękę.
- Ty zamienisz się we mnie i to już niedługo.
- Chyba nie chce.
- O dzięki. - mruknął i poprowadził mnie do jakiegoś wyjścia.
- Nie to ze mi ty przeszkadzasz ale dwóch takich osób nie potrzeba.
- Takich czyli jakich ?
- No z takim samym podejściem do życia. Każdy człowiek jest inny.
- Mało o mnie wiesz Renesmee.
- Tak czy tak nie ważne. Jestem jaka jestem.
- Ja też. - Poszliśmy do samolotu. Patrzyłam przez okno. W tym samolocie jest więcej miejsca niż w mieszkaniu rodziców. Po jakimś czasie poszłam do łazienki. Też dość dużą. Poprawiłam włosy i makijaż.
Wróciłam do Harry'ego. Usiadłam na fotelu. To wszystko takie ładne.
- Co tam mała ?
- Fajnie tu.
- A ty chciałaś tanie linie.
- Bo dla mnie to bez różnicy.
- Jak widzisz jest różnica.
- Jest ładniej, ale to tylko samolot. Widok  na dół ten sam - Uśmiechnęłam się
- Ale tu możesz nogi wyprostować. - mruknął i wstał.
- Nie mam porównania.
- Serio ? - spojrzał na mnie przez ramię.
- Tak. Kiedyś byłam w Liverpoolu. Ale pociągiem. To tyle.
- To ze mną trochę sobie polatasz po świecie.
- Chyba fajnie.
- Wiesz ja mam często delegację. Ale Niall lata ze mną, więc..
- Rozumiem
- Noo.. - przeciągnął się.  - Buziaka dawaj. - Pochylił się, wiec go pocałowałam. Długo i słodko. Znów smakuje kawą. Usiadł, wpakowałam mu się na kolana. Przytulilam się, ale coś mi się w biodro wbijało.
Mruknęłam i próbowałam zmienić pozycję, ale nadal to czułam. Podciągnęłam mu koszulkę i tak już zostałam... Wpatrywaliśmy się sobie w oczy w przytłaczającym milczeniu. W końcu się podniosłam i zszokowana poszłam do łazienki.
- Renesmee. - Usiadłam na podłodze. Po co mu broń do cholery? Jest najbardziej chronionym człowiekiem zaraz po królowej. - Renesmee otwórz te drzwi.
- Siku robie.
- Kłamiesz. - Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Coś pierdolnęło w drzwi, a po chwili Harry kucał obok mnie. Mordowałam wzrokiem podłogę.
- Chcesz zobaczyć pozwolenie na posiadanie broni ?
- Zastanawiam się po co ci broń.
- Dla bezpieczeństwa.
- Masz eskortę.
- Nie zawsze.
- Powiedzmy, że rozumiem.
- Więc chodź  i się nie obrażaj.
- Ale ja się nie obrażam, tylko przechodzę szok.
- Daj spokój mała. - wziął mnie na ręce. Już nic nie odpowiedziałam. Czekałam na lądowanie. Pocałował mnie. Złapał moją twarz w swoje dłonie i mnie pocałował. Jęknęłam zaskoczona, ale odwzajemniłam to.
Był taki namiętny. Gdy się odsunęliśmy, z trudem brałam oddech.
- Nie okłamuję Cie. Ta broń po prostu jest.. - oparł swoje czoło o moje.
- Już nie ważne - strasznie hipnotyzował. Pocałował mnie kolejny raz.
- Harry? czy ty oczekujesz czegoś ode mnie na tych wakacjach? - spytałam lekko muskając jego usta.
- Ja niczego od Ciebie nie oczekuję. - wzruszył ramionami.
- Tak myślałam, to było pytanie bardziej retoryczne.
- Jeżeli będziesz tego chciała to to zrobimy. Seks nie jest ważny. Ważne jest uczucie.
- Możesz mnie puścić? - zaśmiałam się. - Lubię kontakt z podłogą.
- Nie uciekaj od tematu. - zaniósł mnie na fotel i zapiął pasy.- Lądujemy.
- Nareszcie.
- Już masz mnie dość ?
- Nie ciebie! Lotu.
- Jasne. - Usiadł na swoim fotelu. Wylądowaliśmy i ktoś zabrał nasze rzeczy.
- Oddadzą Ci, nie bój się.
- Ha ha ha.
- Dwa dni w Paryżu, a potem na jacht. Pasi ?
- Pasi, pasi.
- Ciesze się. - Pocałowałam go krótko w usta. Pojechaliśmy chyba do hotelu. Jeszcze bardziej luksusowy niż jego dom.
- Jest ładny.
- Średni.
- Co?!
- Co co ?
- Jest piękny.
- Mój ulubiony niestety nie miał wolnych pokoi.
- Tragedia - usiadłam na miękkim łóżku. Zmusił mnie do tego, żebym się położyła i zawisł nade mną.
Piękne miał oczy. Uśmiechnęłam się.
- Chcesz buziaka ? - zamruczał blisko moich ust.
- Namiętnego?
- Tak..
- To chcę.
- Zamknij oczy i mi zaufaj. - całował linię mojej szczęki.
~~~~~*~~~~~
Nasze: http://come-to-me-baby-story.blogspot.com/

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 9

- W depresję? - jęknęłam.
- Tak. Schowaliśmy z Zaynem wszystkie zdjęcia, wszystkie ich rzeczy, ale on ma ten filmik w telefonie. Ten jeden filmik, którym ciągle się dołuje.
- Poszedł do pracy? - Pokręcił przecząco głową.
- Śpi. Poza tym dzisiaj niedziela. O 11.30 wyjdzie z domu. Wróci o 13. To jest pewne.
- Gdzie śpi? - wzięłam tacę ze śniadaniem.
- Nie możesz tam iść. Wpadnie w.. - zamilkł. Usłyszałam jak otwierając się drzwi do kuchni. No i nie musiałam. Odstawiłam śniadanie i podeszłam do chłopaka. Wyglądał okropnie. Miał spuchnięte oczy, był blady.
- Wyspałaś się ? - próbował być ciepły, ale przez  jego głos przemawiał smutek.
- Mną się nie przejmuj. Usiądź Hazz. - Tak zrobił. Przysunęłam mu śniadanie. - Może wyjdziemy później na spacer? Nie wiem...Cokolwiek, bo chcę spędzić z tobą trochę czasu.
- Pojedziesz ze mną na cmentarz ? - Niall upuścił talerze, które trzymał w rękach, ale Harry nawet na niego nie spojrzał. Jego oczy utkwione były we mnie desperacko szukając jakiegokolwiek powodu, żeby na chwilę zapomnieć o bólu.
- Po..pojadę z tobą - przytuliłam go do swojej klatki.  Pocałowałam bruneta we włosy.
- A zrobisz mi kawę ? - szepnął przyciągając mnie do siebie.
- Oczywiście - Pogłaskałam go po policzku i poszłam zrobić kawę jaką lubi. Niall zbierał resztki talerzy z podłogi. Wyrzucił je do śmieci. Podałam Harry'emu kubek.
- Dziękuję.. - napił się. Nawet nie ruszył śniadania.
- Ale zjedz.
- Muszę ?
- Tak. - zaczęłam go karmić.
- Renesmee. - jęknął uciekając przed widelcem.
- Am - wcisnęłam mu do ust. Potem pocałowałam.
- Już nie. - odsunął talerz kiedy została na nim połowa posiłku.
- Kochanie, proszę. Zjesz i masz święty spokój ode mnie.
- Już nie.. - uciekł.
- Jak dziecko. - włożyłam talerze do zmywarki i poszłam do niego. Brał prysznic. Chyba trochę mu lepiej. Mam nadzieję.. Czekałam w sypialni. - Harry?! - krzyknęłam przez drzwi.
- Tak ? - wyszedł. Miał na sobie tylko ręcznik zawiązany na biodrach.
- Bo Wiesz pomyślałam, że... możesz wziąć wolne?
- Gdzie chcesz lecieć ? - poszedł do garderoby, a ja za nim.
- Nie chcę nigdzie lecieć. Moglibyśmy jechać nad jezioro.
- To polecimy na Hawaje.
- Nie. - założyłam ręce na klatkę. - Ja chcę biwak. Zobaczymy jak sobie radzisz z namiotem.
- Renesmee. - mruknął. Rozwiązał ręcznik i bezwstydnie zakładał przy mnie bokserki. Siłą oderwałam swój wzrok i wbiłam go w sufit. 
- Masz namiot?
- Mam.
- No to się pakuj.
- Renesmee nie. Lecimy na Hawaje.
- Nie chce. Tam jest gorąco.
- Opalisz się, odpoczniesz. W hotelu jest klimatyzacja
- Nie może być Wenecja? Przynajmniej jest co zwiedzać
- Teneryfa
- Barcelona.
- Wyspy Kanaryjskie ?!
- Paryż.
-  Wyspy Dziewicze ?
- Hmm..  Werona
- Czemu wybierasz takie oklepane gówno ?
- Wcale nie. Takie miejsca są piękne. Zresztą ja wolę Norwegię, las i namiot
- Na szczęście to ja podejmuje decyzję. Ubieraj się.
- No proszę cię. Jasne od razu polećmy do Libanu.
- Nie kurwa, polecimy do lasu tanimi liniami lotniczymi. - mruknął zakładając spodnie.
- Pominąłeś jeden szczegół. I nie klnij. Nie mam paszportu.
- Paszport da się załatwić. - prychnął.
- Rob jak chcesz. Ty decydujesz - poszłam do łazienki umyć zęby. Kiedy zeszłam na dół czekał na mnie ubrany cały na czarno. Poszliśmy na cmentarz. Stałam przy drzewie pozwalając mu spokojnie pomyśleć.
Złożył kwiaty i zapalił znicze na jednym z grobów. Spuścił głowę i zamknął oczy. Obserwowałam go, a potem po prostu wpatrywałam się w grób. Bardzo zadbany.. Było na nim bardzo dużo kwiatów i zniczy.. i pluszowy miś. To naprawdę przykre. Małe dzieci nie są niczemu winne. Wróciłam wzrokiem do chłopaka. Spod zamkniętych powiek wypłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarł. Podeszłam bliżej i położyłam ręce na jego ramiona w geście wsparcia.
- Renesmee ?
- Słucham. - Podał mi swój telefon.
- Usuń ten filmik.. Ja nie jestem w stanie tego zrobić.. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę, zagryzając wargę. Przesunęłam palcem po ekranie. Usunęłam Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. 
- Dziękuję. - spojrzał na grób ostatni raz i objął mnie ramieniem wyprowadzając z cmentarza. Stanęliśmy przed autem.
- W porządku?
- Tak.. Pojedziemy na gofry ? Lubie gofry..
- Ty masz kluczyki, ty masz władze. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Masz ochotę czy nie ?
- Mam.
- Więc chodź..- otworzył mi drzwi do swojego auta. Wsiadłam do środka. Pojechaliśmy do jakiejś uroczej cukierni na obrzeżach miasta. Jadłam gofra z bitą śmietaną i jagodami. Coś czułam, że zaraz będę brudna.
- Proponuję mój jacht w Nicei. - Mi się już kłócić nie chciało. Może być i Zakopane. Byle z nim.
- Chciałaś Francję, więc dostaniesz Francję.
- Harry poważnie nie musimy nawet wyjeżdżać. Po prostu chcę spędzić z tobą dużo czasu.
- Spędzanie ze mną czasu nie jest dobrym pomysłem. - zaśmiał się smutno - Często zamykam się w sobie. - zamówił kolejne gofry.
- No i od tego jestem ja. Będę gadać, gadać aż w końcu będziesz mieć dość i mi odpowiesz.  -Uśmiechnął się i zajął kolejnym gofrem. Jadłam tak, że nos miałam w bitej śmietanie. Jeknelam i wzięłam serwetki.
- Słodka jesteś.
- No teraz na pewno.
- Zaśmiałam się.
- Jutro wylatujemy. Więc.. jedziemy do centrum. Kupię Ci co będziesz chciała. Chodź. - wyciągnął do mnie rękę i zostawił na stoliku 100 funtów. Doskonale pamiętam te jego napiwki. Ma gość gest. Pojechaliśmy do galerii. Ciągał mnie po jakiś drożyznach. Do tego jak nie chciałam kupić czegoś w tym sklepie to robił smutne oczy. Jezu. W końcu uznałam ze torba pełną ubrań już wystarczy. Ciągnęłam go do auta.
- Jeszcze ! - zaciągnął mnie do sklepu z butami.
- Nie. Ma. Mowy. Wychodzimy chociażby nogami do przodu. - Uśmiechnął się i złapał mnie ręką w talii. Jedną. Podniósł i zaniósł do sklepu nawet się przy tym nie męcząc.
- Wybieraj. Chyba nie chcesz mi zepsuć humoru.
- Te - pokazałam na jakieś sandałki.
- Nie.
- Ja chcę te.
- Są badziewne.
- Harry mam szafę pełną ubrań. Nie potrzebuje naprawdę. Możesz mi kwiaty kupić. Lubie kwiaty. Zakupów nie.
- Ale chcę kupić Ci jakieś ładne buty na wakacje.
- Które według ciebie są ładne ?
- Te są niezłe. - podał mi jedne z najdroższych. Są śliczne. Na szczęście pasowały.
- No. Bierzemy !  - W końcu wróciliśmy do domu. Padłam na kanapę. Z nim zakupy... Masakra. Nawet kupił mi kolorową walizkę.
- Moje nogi
- Co marudzisz ? Zadzwonić po masażystę ?
- Pff. Siadaj tu - zrobił tak. Położyłam nogi na jego kolana. - Jestem pewna że robisz to lepiej.
- Nawet nie ma mowy.
- Bo?
- Bo ja.. mam obrzydzenie do stóp. - jęknął i spuścił głowę. Usiadłam zdziwiona. 
- Dziwny kompleks. Czemu ?
- Nie wiem. Tak po prostu mam. - wzruszył ramionami.
- Idę się kąpać.
- Okej. Będę w gabinecie. - Poszłam na górę. Siedziałam w ciepłej wodzie. I odpłynęłam...
- Renesmee. - coś mnie wyjmuje z wody. Jezu. Ja jestem goła, a to Harry ! 

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 8

Czy on widzi wszystko?! 
- Hope, możesz mi opowiedzieć co u ciebie? - Złapałam ją za rękę. Musiałam się czymś zająć. - Chłopak?
- Weź tą rękę. - zaśmiała się - No nadal bez zmian. Układa nam się.
- Cieszę się.
- Ja też.. Może będzie z tego ślub.. - pisnęła podekscytowana.
- Super!
- A ty z nim.. ? Planujecie coś ?
- Czekaj - spojrzałam na zegarek. - Jesteśmy razem tydzień i sześć godzin
- To słodkie..
- Słodkie ?
- Tak. Liczysz godziny.
- Ja...Jeju.
- No co ?
- Nie wiedziałam nawet że to robię.
- Muszę wracać Re.
- Do zobaczenia.
- Trzymaj się kochana. - cmoknęła mnie w policzek. Pod centrum czekał na mnie Zayn.
- A ty tu..?
- Harry kazał Cie odebrać.
- A no dobra.
- Wsiadaj.
- Nie lubisz mnie no nie? - zajęłam miejsce na swoim siedzeniu.
- Czemu tak myślisz ?
- Tak mi się wydaję.
- Ja po prostu taki jestem.
- W porządku.
- Więc.. jak się bawiłaś ?
- Było świetnie wiesz? Koleżanka opluła mnie kawą w trakcie szoku. Niezapomniane.
- Mm.. pycha. - zaśmiał się.
- Spodobała by ci się.
- Kawa  ?
- Dziewczyna.
- Nie dzięki. Nie jestem.. zainteresowany.
- Nie ważne.
- Ta. Biegnij do swojego księcia. - Weszłam do domu Zdejmując trampki i marynarkę. Kartę delikatnie położyłam na stoliku, a później udałam się do kuchni.
- Renesmee - Prawie podskoczyłam. On nie wydaje nawet szelestu kiedy się porusza.
- Cześć Edwardzie.
- Skąd wiesz jak mam na drugie imię ?
- Co? Nie wiedziałam.
- Ups.. - poczułam jego dłonie na moich biodrach.
- Ale ładnie - dodałam krojąc owoce.
- Zostaw to. Gdzie jest Niall ?
- Nie wiem, ale chcę owoce.
- On zrobi Ci co będziesz chciała. Kochanie.. przepraszam za to jak się zachowywałem wcześniej. - podał mi czerwoną różę. Kochany.
- Aww Dziękuję. - Pocałowałam go w policzek. - Piękna.
- Jak Ty.. Delikatna, rozkwitająca, zachwycająca. - przesunął opuszkami palców po moim przedramieniu wywołując na mojej skórze ciarki. Uśmiechnęłam się, zarumieniona. Wspięłam się na palce i pocałowałam jego usta. Posadził mnie na blacie przedłużając pocałunek. Oplotlam jego biodra nogami. Potem odsunęlam się i włożyłam mu kawałek ananasa do buzi.
- Mm.. dobry.
- No wiem. Teraz pomarańczka.
- Nie chce skarbie.
- Nie to nie. - Zaśmiał się Pocałowałam go i sama zjadłam.
- Smakujesz jak pomarańcz. - mruknął i nalał sobie kawy. Poszliśmy do salonu. Harry pracował. A ja się nudziłam. Podniosłam swoje cztery litery i Podeszłam do pianina. Usiadłam przy nim, patrząc na nuty przede mną. Zaczęłam powoli grać.
- Nie wiedziałem, że grasz.. - położył delikatnie dłonie na moich ramionach
- Nie chciałam ci przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. - Uśmiechnęłam się i grałam dalej. Cały czas był przy mnie bawiąc się moimi włosami.
To było bardzo przyjemne. Ciekawe czy on tez umie grać. Poszedł gdzieś. Jest taki delikatny w stosunku do mnie. Parę rzeczy zrozumiałam. To naprawdę samotny człowiek. Stracił osoby, które najbardziej kochał. Ale dziwiło mnie to, że nie miał nigdzie zdjęć. Ani tej dziewczyny, ani córki. Tak jakby chciał schować wspomnienia. Szkoda mi go.
- O czym myślisz ?- nawet nie wiem kiedy przestałam grać. Podał mi lampkę czerwonego wina.
- Jakoś tak o wszystkim - odparłam biorąc alkohol.
- O wszystkim i o niczym ? - oparł się o pianino i patrzył na mnie.
- Tak. Dokładnie - nacisnęłam C.
- Pójdziemy do sali kinowej ? Podobno dzisiaj leci fajna komedia.
- Gdzie prze...no tak. Przecież to normalne, że ma się kino w domu - Zaśmiałam się. - Chodźmy.
- Lubię wydawać pieniądze.. - wyglądał jak małe dziecko.
- Zauważyłam. W przeciwieństwie do mnie.
- Nauczysz się. - spojrzał na mnie uwodzicielskim wzrokiem i poczułam jak miękną mi nogi.
- Cho...chodźmy - poszliśmy do tej sali. Objął mnie ramieniem i poprowadził  na górę. Weszliśmy do tej salki. W suficie były małe lampki. Wyglądało to jakby były to gwiazdy. Białe fotele ustawione były centralnie przed dużym ekranem.
- Podoba Ci się ?
- Tak. Ładnie tu. - Musnął delikatnie moje usta. Tak delikatnie, że prawie nie poczułam.. W odpowiedzi, posłałam mu uśmiech. Usiadł na jednym z foteli i włączył ten gigantyczny telewizor. Usiadłam obok i oglądaliśmy. Bardziej skupiałam się na chłopaku. Co chwilę oblizywał wargi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Niall przyniósł nam tu kolacje. No i skończyliśmy butelkę wina.
- Idziemy spać ? - spytałam.
- Ta.. Idziemy. - Wstałam i poszłam do łazienki. Rozebralam się, a potem weszłam pod prysznic. Myślałam, że będzie czekał na dole, albo w sypialni, ale go nie było. Zdziwiłam się i wróciłam do pokoju. Znów poszedł do pracy? Ale tak późno ? - Wyjrzałam przez okno. Pływa w basenie. Usiadłam na parapecie i patrzyłam.
Podpłynął do brzegu, wziął telefon i długo w niego patrzył. Dopóki nie podszedł do niego Zayn. Wtedy
zablokował smart phona i zanurkował. Pewnie tam ma zdjęcia swoich dziewczyn. Ułożyłam się w łóżku i zasnęłam. Kiedy obudziłam się rano łóżko było puste. Na pościeli nie było jego zapachu. Nie spał ze mną.
Nie wiem co znowu się stało. Przecież było dobrze. Ubrana zeszłam do Niall'a na śniadanie. Podał mi posiłek z kamienną twarzą.
- Może ktoś mi powie w końcu o co chodzi?
- Harry znów wpada w depresję. 

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 7

- Renesmee nie zaczynaj tego tematu, błagam. - jęknął spuszczając głowę.
- Ale ja chce tylko wiedzieć czemu.
- Bo przypominałaś mi ją.
- Wiesz ze wygląd może nie zastąpić uczucia ?
- Nie mówię o tym.
- A o czym?
- O smaku kawy jaką dla mnie robiłaś.
- Żartu...Mówisz poważnie ?
- Tak.
- Wow...
- Pójdę już. - wyszedł z jaccuzi i chwilę później opuścił pomieszczenie. Wyszłam za nim. Przebrałam się i udałam do bruneta. Znalazłam go po kropelkach wody na podłodze. Był w garderobie.
- Nie lubię jak jesteś smutny - przytuliłam go.
- Nie martw się. - objął mnie.
- Będę.
- Ja zawsze będę smutny. Dopóki ktoś pokocha mnie tak jak ona mnie kochała. Mnie, a nie pieniądze.
- Rozumiem. - Westchnęłam.
- I dopóki ja nie będę kochał.. tak jak ją. - Potarłam ręką jego ramię. Wszystko rozumiem.
- Powinniśmy się położyć.
- Tak. No chodź.
- No idę.
- No super - poszliśmy do sypialni.
- Położył się, a ja zajęłam miejsce w jego ramionach.


~*~ 

Wzięłam głęboki oddech, jeszcze raz próbując wykręcić auto. Ale nie umiem się uczyć kiedy ten instruktor ciągle krzyczał.
- ŹLE ! MAM DOŚĆ. KONIEC NA DZISIAJ ! - Nigdy nie siedziałam za kierownicą to jak ma być dobrze?! Roztrzęsiona wysiadłam.
- Kotku. - Harry czekał na mnie oparty o maskę swojego auta. Taki był cwaniak ? Idę się poskarżyć.

- Nie będę jeździć. -powiedziałam na starcie. Nie cierpię kiedy ktoś podnosi na mnie głos. Denerwuje się i nie wiem co zrobić.- Co się stało ?
- Ja umiem przyjąć krytykę ale ja jeżdżę pierwszy raz! - schowałam się w jego koszuli. - Krzyczy.
- Nakrzyczał na Ciebie ? Poczekaj. - pocałował mnie w czoło i podszedł do instruktora. Ok. On krzyczy. Tamten to był jeszcze cicho. Taki chłopak, a tyle poweru. Wsiadłam do auta uspokajając się.
- Kutas. - podsumował Harry i odjechał.
-A może ja go czymś zdenerwowałam.
- Niby czym ?
- No nie wiem..
- Daj spokój. Jego obowiązkiem jest nauczyć Cie jeździć.
- Ja już nie chcę.
- Ja Cie nauczę.
- Nie możesz. Te kursy, testy są potrzebne, żeby mi w ogóle prawo jazdy dali. Chyba, że mówisz o tym ze będziesz mnie uczył a potem zdam testy.
- O tym drugim.
- Okay. - Odwiózł mnie do domu. Jakiś wkurwiony jest.
- Co jest Hazz?
- Hmm ?
- No bo jesteś zdenerwowany.
- A to. Nic. - Wzięłam go za rękę i Weszliśmy do domu. Nalał sobie whisky. Poszłam do kuchni. 
- Zrobisz coś co Harry uwielbia na obiad? -spytałam Niall'a na ucho Pokiwał głową. 
- Wejdź mu na kolana, przytul i baw się jego włosami.
- Tak zrobię.
- Może zadziała. Przy Rosie zawsze działało.
- Jasne... - Uśmiechnął się.
- Obiad będzie za 30 minut. - Poszłam do Hazzy. Dam radę. Siedział na kanapie. Jego koszula była rozpięta, a do tego mordował wzrokiem ścianę. Usiadłam mu na kolanach.  Przejechałem rękoma po jego mięśniach. O cholera, ale spięty.
-Powiesz co się stało?
- Biznesowe gówno.
- To znaczy?
- Próbowali mnie okraść.
- Ale się nie udało ? 
- Nie.
- To dobrze. No Uspokój się - całowałam go po szyi.
- Chodź ze mną do łóżka.. - mruknął odchylając głowę.
- Nie.
- Seks pomaga..
- To musimy znaleźć inny sposób. Kładź się. Na brzuchu.
- Nie.
- No połóż się ośle.
- Słucham ?!
- Jesteś uparty jak osioł. - Zrzucił mnie ze swoich kolan i poszedł na górę. Świetnie mi poszło. Jęknęłam i wtuliłam się w poduszkę. Ja chcę dobrze, a ON NIE. To nie. Może nazywanie go osłem nie było najmądrzejsze. Dobra ja wiem. Ale chciałam mu tylko masaż zrobić. Przynajmniej by się rozluźnił. Ponieważ jest zły postanowiłam wyjść. Dawno nie widziałam się z Hope. Pod domem zobaczyłam Zayna.
- Tylko uważaj, bo jest zdenerwowany - ostrzegłam go.
- Wiem, po to tu jestem. Przywiozłem jego trenera. Zobaczyłam bruneta z ciepłymi, brązowymi oczami.. ale przystojny.
- Cześć. - powiedziałam.
- Cześć, jestem Liam.
- Renessme. Koleżanka. To wy sobie ćwiczcie - Uśmiechnęłam się i wyszłam. Hope to była moja przyjaciółka od zawsze. Spotkałam się z nią w centrum. Harry codziennie daje mi 200 funtów. Nie wiem po co. To duża kwota pieniędzy. Kupiliśmy kawę i rozmawialyśmy. Wytłumaczyłam jej ze nie mieszkam z rodzicami.
- Jak to nie mieszkasz z rodzicami ?
- Nie mieszkam.
- To gdzie mieszkasz ?
- U no...u chłopaka. - Wypluła kawę na stolik. Podałam jej chusteczkę, zmieszana.
- Jakiego chłopaka ? - syknęła.
- No chłopaka. Spodnie, koszulka, zielone oczy.
- Bogaty ?
- Ja...Tak.
- Nie trudno zgadnąć. - patrzyła gdzieś nad moją głową. Nawet nie musiałam się odwracać. Poczułam ten zapach.
- Stoi za mną prawda? - spytałam cicho. Kiwnęła głową. Powoli się Odwróciłam. 
- No wiesz...miałeś ćwiczyć.
- No wiesz.. Nie mówiłaś, że wychodzisz.
- Bo byłeś zajęty to ci nie przeszkadzałam. - Podał mi kartę kredytową.
- Kup sobie coś ładnego. - powiedział i nachylił sie do mojego policzka - Pin to 6932 - szepnął zostawiając na nim pocałunek i wyszedł. Trochę się zdziwiłam bo przecież dał mi te pieniądze wcześniej. Odwrócilam się do koleżanki. - Ten...Idziemy?
- No.. ale przystojny..
- Prawda? Okropnie. - wyszłyśmy stamtąd. Była milcząca.
- Jak on się nazywa ?
- Styles.
- Harry Styles ?
- Tak. Właśnie.
- O cholera.
- Co?
- On jest właścicielem tego po czym właśnie chodzimy
- Wiem.
- I mojego osiedla..
- To co?
- Najbogatszy.
- No nie ważne. Ma ile ma.
- Sama bym takiego chciała.
- To on wybrał mnie. Nie ja jego.
- Historia jak z filmu.
- Mam to samo wrażenie. Nogi już mnie bolą.
- Wracamy ?
- Chodź coś zjeść. - Weszłyśmy do pizzerni. Zjadłyśmy nasz obiad. Nie pilnowałam się znów robiąc to samo. Dostałam sms'a. " Kochanie, widzę co robisz. Uspokój ręce ".

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 6

 Brunetka. W wieku...40 lat? Bardzo ładna.
- Mama ? - zerwał się z łóżka.
- Królowa Elżbieta? - założyła ręce na klatkę. Usiadłam przeczesując włosy.
- Co ty tu robisz ? - ucałował jej policzki.
- Mahomet nie chciał przyjść do góry to góra musiała do Mahometa. Przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie. To jest Renesmee. Renesmee to moja mama.
- Dzień dobry - wstałam i uścisnęłam jej rękę.
- Chodźcie na dół. - objął mnie w talii i poprowadził tam za swoją mamą. Niall zaczął podawać nam obiad. Nie wiedziałam jak się zachować. Więc milczałam. Oni rozmawiali. Wydawała się miła. Raczej.
- Harry, a Renesmee to Twoja ?
- Dziewczyna. Planuję zaręczyny. - Wzięłam sok i ciurkiem wypiłam.
- Cieszę się, że zaczęło Ci się układać. - pogłaskała go po włosach. Uśmiechnął się słodko do niej. Są związani.
- Renesmee, dbaj o niego. Wspaniały chłopak. - pożegnała się z nami i wyszła.
- Bardzo miła. -powiedziałam.
- Mam to po niej.
- No oczywiście.
- A nie ? - położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie.
- Czy ja się uskarżam ?
- Spróbowałabyś. - musnął moje usta. Uśmiechnęłam się oddając pocałunek. Wsunęłam ręce pod poły jego marynarki. Uniósł mnie jedną ręką zmuszając, żebym oplotła go nogami w pasie.
- Silny jesteś - mruknęłam.
- Cicho. - mruknął ponownie wsuwając język w moje usta. Zaczęłam z nim zacięcie walczyć. Nigdy się jeszcze tak nie całowałam. Nawet nie wiem kiedy położył mnie na łóżku. Ten pocałunek był tak przyjemny.
Uśmiechnęłam się łapiąc oddech.
- To było.. - opadł na łóżko oddychając nierówno
- Wow...- dodałam.
- Podniecające.
- Harry - schowałam czerwoną twarz w poduszkę.
- Tak kochanie ? - już widzę ten łobuzerski uśmiech. Nie odpowiedziałam. Ten człowiek wpędzi mnie do grobu.
- Idę pod prysznic. Idziesz ze mną ?
- Nie. Zostaję.
- Czemu.. Przecież Ci nic nie zrobię.
- No Idź. - Pocałował mnie jeszcze i wyszedł. Nie byłam gotowa pokazać mu się na go. Wrócił 30 minut później. Zeszliśmy na dół. - Mogę pizze?
- Zamówić, czy Niall ma zrobić ?
- Możemy zamówić..
- Podał mi ulotkę i telefon. - Wybrałam któryś numerek. Jedliśmy razem z Niallem oglądając filmy. Harry'emu nie bardzo podobało sie towarzystwo blondyna, ale na szczęście siedział cicho.  Ja go bardzo lubiłam i chciałam się zaprzyjaźnić.
- Renesmee, powinniśmy się położyć. Jutro ważny dzień.
- Co?
- Co co ?
- Jaki dzień.
- Jest bal.
- Jaki bal?
- No taka elegancka impreza.
- Nie chce...
- Musimy tam iść. Ale nie będziemy musieli z nikim gadać.
- A czemu nie pójdziesz sam? - szłam z nim na górę.
- Bo chcę iść z Tobą.
- Nie nadaję się.
- Proszę.. Kupię Ci najpiękniejszą suknię balową w tym mieście.
- Nie musisz. PÓJDĘ.
- Dziękuję słoneczko. - znów mnie całował.
- Ależ Proszę.
- No całuj.. - jęknął nachylając się.
- Nie, bo się jeszcze uzależnisz - Zaśmiałam się. Lubie jego usta. Brakowało milimetrów.
Odwróciłam głowę  rozbawiona i pocałował mój policzek.
- Nessie.. - mruknął gdzieś przy mojej szyi. 
- Słucham cię. - Złapał moją twarz w dłonie i całował mnie bez opamiętania. Moja klatka unosiła się nie równomiernie. Jego dłoń spoczywała na mojej talii
- Mieliśmy...mmm...iść....spać - Przycisnął mnie do ściany skutecznie kneblując. Boże.. on za dobrze całuje.
W końcu nie mogłam oddychać, wiec go odepchnęłam. Od tych pocałunków zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność na kilka minut. Ocknęłam się w sypialni. Siedział z uśmiechem obok mnie i głaskał delikatnie.
- Nie możesz tak zajebiście całować.- Zaśmiał się.
TA sukienka skarbie : ) 
- Śpij głuptasie. - pocałował mnie w czoło. Tak zrobiłam. A jutro naprawdę był męczący dzień. Harry nie poszedł do pracy. Został ze mną.
- Nie wiem. Która sukienka jest ładniejsza ?
- Ta skarbie. - wskazał palcem.
- Ładna.
- Ty też.
- Zabawne - poszłam się ubrać. Jak wróciłam on stał w garniturze.
- Pięknie się prezentujesz.
- Ty też kochanie. - wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu rękę. Poszliśmy na dół.
- Ale wyglądasz. - Niall sprzątał po posiłku. Posłał mi ciepły uśmiech.
- Dzięki -Pocałowałam go w policzek el.
- Renesmee ! - krzyknął na mnie Harry. Przestraszyłam się.
- Już idę.
- Co to było ?! - warknął kiedy tylko wsiedliśmy do limuzyny.
- Buziak? - uniosłam brew.
- To Ty nie wiesz kto jest Twoim mężczyzną ?
- Co ma jedno do drugiego? Nie zrobiłam nic niestosownego. To kolega.
- To, że mi się to nie podoba.
- No przestań.
- Nie !
- Harry Uspokój się. Jest miły, ale tak wiem kto jest moim mężczyzna. Nie wszczynaj bezsensownej kłótni.
Odwrócił głowę i mnie ignorował. Trzy dni, a jestem oskarżona o nie wiadomo co. Wzięłam go delikatnie za rękę. Pogładziłam palcami jego knykcie. Nadal zero reakcji. Weszłam mu na kolana.
- Co ?
- Lubisz być zly?
- Nie, ale lubię jak wszystko jest tak jak powinno być wiesz ?
- No więc tak jest.
- Nie bo ty wolisz jego.
- Słucham?! Nie. On jest jak brat.
- Znasz go 3 dni.
- Ciebie też.
- Ze mną spędzasz czas
- No, ale zdążyłam go poznać.
- Lepiej niż mnie tak ?
- Nie.
- Jesteśmy. - Wysiedliśmy z auta. Weszliśmy tam. Czułam się dobrze. Harry podał mi kieliszek szampana.
Wzięłam go. Starałam a się trzymać go ciągle za ramię bo te ręce. Poprowadził mnie do stolika i odsunął dla mnie krzesło.
- Dziękuję - usiadłam rozgladając się.
- Na serio ładnie wyglądasz.
- Dziękuję. - Podano kolację.  Zjedliśmy ją powoli.
- Zatańczymy ?
- Chodźmy. - Poprowadził mnie na środek parkietu. Świetnie tańczył. Dzięki niemu mi też jakoś wyszło.
- Dziękuję za taniec. - pocałował wierzch mojej dłoni i wróciliśmy do stolika. Siedząc obok niego położyłam rękę na jego nodze i patrzyłam na wszystko. Rozmawiał z jakimś facetem. Nie wyglądał staro. Trochę jakby byli w tym samym wieku. Obok niego siedziała jaka blondynka . Ciemna cera. Brązowe oczy.
- Kochanie to Louis, mój najlepszy przyjaciel.
- Dobry wieczór.
- Cześć. Mów mi Louis.
- Renessme.
- Miło mi.
- Mnie też. - Oni dalej mówili. Do domu wróciliśmy dopiero po północy. Od razu poszłam się kąpać i spać.
Harry położył się ze mną, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Burza.
- Przytul. - Przyciągnął mnie do siebie i ułożył przy swoim boku  Zasnęłam z uśmiechem. Rano obudziłam się w pustym łóżku. Niezadowolona poszłam na dół. Tam też pusto. A do tego w kuchni nie było Nialla.
- Halo?!
- Co się wydzierasz ?  - Zayn.
- Chociaż ty.
- Niall ma dzisiaj wolne. Jak co piątek.
- Okay. Harry?
- W pracy.
-Aa ok.
- A ty ? Co zamierzasz robić ?
- Mam zamiar umyć okna. Strasznie lało.
- Harry się wkurzy.
- Jestem tu też od sprzątania.
- Już nie
- Ale chcę - poszłam bo wiaderko.
- Nie odpuszczasz ?
- Rzadko. - Zaśmiał się i odpalił papierosa. Zaczęłam od dołu, skończyłam w siłowni na gorze.
 - Co ty robisz skarbie ? 
- Wylewa wodę.
- Sprzątałaś ?
- Tylko trochę - umyłam ręce i związałam włosy. - No to jak w pracy, panie świata ? 
- Jak dasz buziaka to Ci powiem. Tylko nie mdlej. - Pocałowałam go kładąc ręce na biodra.
- W pracy jak w pracy. Nuda. Tęskniłem za Tobą.
- O jak miło.
- Widzisz. Ja chcę to potrafię.
- To chodź na obiad. - Wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją i Zeszliśmy na dół. Jadłam, drugą ręką szorując po kolanie. 
- Przestań ! - złapał mnie za ręce.
- Muszę.
- Nie musisz.
- Puść..
- Nie. Robisz sobie krzywdę.- Przytuliłam się do jego ramienia.
- Jedz. - puścił mi jedną rękę, a drugą trzymał w swojej na stole. Zjadłam. Zagadał mnie i zapomniałam.
- Dasz się gdzieś wyciągnąć ? - zapytał kiedy się już ściemniło.
- To znaczy gdzie ?
- Do kina.
- Możemy iść.  Zero sukienek ?
- Spódniczka ?
I on też wyluzował ^^ 
- Ughhh dobra.
Pocałował mnie w policzek.
- Leć się przebrać. - Pobiegłam do garderoby i ubrałam się. I on też wyluzował. Fajnie wyglądał. Wreszcie.
Poszliśmy do kina. Było miło. Przytulał mnie. I kupił popcorn. I trzymał mi ręce bo drapałam. Był kochany. Ufałam mu.
- Dzięki za wieczór. - powiedział parkując pod domem. Dawno nie byłam w kinie. Nie było mnie na to stać. 
- To ja dziękuję. Drugi raz byłam na takiej randce. Ale ta była najlepsza - Pocałowałam go w usta. Przyciągnął mnie i przedłużył pocałunek. Uśmiechnęłam się Oplatając jego kark.
- Dobra wystarczy Ci bo jeszcze zemdlejesz.
- Będziesz mi to wspominał?
- Pewnie. - poprowadził mnie do domu. Weszliśmy do środka. Ale miałam dobry humor.
- No i co mała ? Jaccuzzi ?
- Taak.
- Idziesz po kostium czy nago ?
- Zabawne.
- Serio pytam.
- No kostium!
- A czemu ?
Po patrzyłam tylko na niego i poszłam się ubrać.  Czekał na mnie w jaccuzzi. Weszłam i się Przytuliłam.
- A od kiedy ty taki pieszczoch  jesteś ?  - objął mnie.
- Nie wiem. Lubie jak przytulasz.
- Burza jest ? - zaśmiał się i pocałował mnie w skroń. Siedzieliśmy tak bardzo długo.
- Co jutro chcesz robić ? Weekend, mam wolne
- Chyba do rodziców.
- A.. no okej.
- A potem obojętnie.
- Odwiozę Cie..
- Dzięki.
- Spoko.
- Ale tak tylko na chwilę.
- Nie mam prawa Ci tego zabronić..
- Bardzo cię Lubie.
- Cieszę się.
- A ty?
- Też Cie bardzo lubię.
- Ciesze się.
- Bardziej niż bardzo.
- Aww.
- Dobrze mi się przy Tobie zasypia i budzi. A najfajniejsze jest to, że mój budzik nawet Cie nie rusza. - zaśmiał się
- Nie słyszę go...
- No właśnie. - Pocałowałam go w policzek bawić się jego włosami.
- Poczekaj chwilkę. - wyszedł z wody zabijając mnie swoim ciałem, a po chwili wrócił z szampanem.
Roześmiałam się biorąc od niego kieliszek.
- Co się śmiejesz ?
- A coś świętujemy?
- A musimy świętować ? Najlepszy szampan w całej Anglii.
- Lepiej go schować na okazję.
- Mam go sporo. Delektuj się smakiem. - napił się. Pokiwałam głową. Nie piłam wiele alkoholu, ale ten jest świetny. Smakował tak.. wyśmienicie. Delikatnie bąbelki, lekko schłodzony..

- Czemu ja? - spytałam po chwili.

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 5

- Harry, powiedz po co mi samochód? Gdzie ja niby jeżdżę.
- Zakupy, moje firmy.
- Autobus. Nogi. Metro. Taksówką.
- Weź. Te. Kluczyki. Zanim. Mnie. Szlag. Trafi.
- Pff - zabrałam mu te kluczyki. Poszłam na górę i gdzieś je rzuciłam. Głodna jestem. Zeszłam na dół. Chłopaka nigdzie nie było.
- Niall - weszłam do kuchni.
- Tak ? - podał mi talerz z jedzeniem.
- Chciałam ci pomoc. Dziękuję.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się.
- Dobre.
- Dzięki. - zmywał naczynia.
-Nie masz zmywarki?
- Mam. - Zjadłam i zmyłam. Z Niallem robiliśmy deser. Harry'ego nadal nie było. Pewnie pojechał do pracy. Albo coś. Wykapałam się i oglądałam TVD.
- Nie śpisz ? - blondyn usiadł obok mnie.
- Dokończę i pójdę. - Uśmiechnęłam się.
- Co oglądasz ?
- Pamiętniki wampirów.
- To idę. Dobranoc. - poczochrał mnie i poszedł na górę. Zostałam sama. Skończyłam serial i zgasiałam światło. Idąc do pokoju walnelam się o kant stolika. Kurrrrwa mać. Syczac pod nosem, położyłam się do łóżka, a obudziłam z bandażami wszędzie tylko nie ma ręce. Zawinęłam je od nowa i zeszłam na dół. Loczka nadal nigdzie nie było.
- Hej Niall.  - weszłam do kuchni. - Gdzie Harry.
- Hej, nie wiem. - dostałam śniadanie. - Nie ma ani jego, ani Zayna
- Pracują razem?
- Zayn jest ochroniarzem.
- Nie wygląda.  - po śniadaniu Wyszłam z domu. Poszłam na krótki spacer. Podeszłam pod jedną z uczelni.
Marzenie..  Ciekawe czy kiedyś będę mogła wejść tam jako studentka, a później chwalić się moim dyplomem. Wątpię.. Harry ma tyle pieniędzy, a nie chce studiować. Westchnęłam i Zeszłam ze schodków. Co by tu robić. Chmurzy się.. wracam. Weszłam do domu ściągając buty. Zdążyłam zamknąć drzwi, a lunęło.
- Harry wrócił. Nie wkurwiaj go lepiej. - szepnął Niall i zniknął w kuchni
- Ja jestem oazą spokoju - po cichu poszłam do siebie
- Do Harry'ego. - Zayn pociągnął mnie za rękę.
- Ała! Delikatniej  - poszłam za nim. Otworzył mi drzwi do gabinetu. Weszłam do środka patrząc na bruneta pytająco.
- Hej kochanie. - mruknął.
- Dzień dobry.
- Jak spędziłaś dzień ?
- Ujdzie. - oparłam ręce o krzesło.
- Usiądź. - Usiadłam stukając palcami o kolano. Ale leje. Spojrzał na mnie. Nigdy nie widziałam tak smutnego człowieka. Strasznie przygnębiony
- Co się stało?
- Wiem, że masz to w dupie więc nie będę Cie zadręczać.
- Wcale nie. Lubię cię.

- Byłem na grobie córki.
- Przepraszam ze pytam..Ile miała?
- 2 latka. Akurat nauczyła się mówić tata..
- Naprawdę mi przykro.
- Mi też. - schował twarz w dłoniach.
- A czemu ona..- wyciągnęłam rękę dotykając jego ręki.
- Umarła ? Przeze mnie. Ona i dziewczyna, którą kochałem całym sercem.
- Jak przez ciebie?
- Wypadek.- To na pewno nie twoja wina. Wzruszył ramionami. Jego oczy zrobiły się niebezpiecznie
czerwone. Wstałam i go przytuliłam. Posadził mnie na swoich kolanach i tulił. Chciałam, żeby się uspokoił. Było mi go szkoda. - Wiesz nie sądzę abym kiedykolwiek ci zastąpiła..
- Cicho. Ty nic nie rozumiesz.
- Nic mi nie tłumaczysz.
- Od kiedy Cie zobaczyłem odnalazłem słońce. - Zszokowały mnie jego słowa. Ja naprawdę nie chcę ranić ludzi. - Nie będę Cie męczył moją obecnością. Zjedz obiad, ja wyjeżdżam.
- Nie męczysz mnie. Jak mogę ci jakoś pomoc to powiedz.
- Kochaj mnie.
- Musisz dać mi czas.
- Wiem. - westchnął. Wygodnie na tych jego kolanach.
- Gdzie Ty wyjeżdżasz?
- A chcesz żebym został ?
- Było mi dziś smutno. - Uśmiechnął się.
- Więc nigdzie. - Usłyszałam trzask. Grzmot. Złapałam koszulę Harry'ego mocno.
- Spokojnie. - przytulił mnie. Zamknęłam oczy wtulając się. Nienawidzę burz. Ognia. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położyliśmy się do łóżka. Oddychałam spokojniej. Przytulał mnie bawiąc się moimi włosami. Oparłam głowę o jego tors. Jest miło.
- Dziękuję.
- Za co skarbie ?
- Bo...że... teraz jesteś.
- Zawsze będę skarbie.. - jego miękkie usta odnalazły moje. Tym razem oddałam pocałunek. Bardzo długo.
Usłyszałam głośny grzmot i schowałam się w jego ramionach. Leżałam tak do końca burzy. Było mi dobrze i czułam się bezpiecznie. Nawet nie myślałam o rękach.
Może dlatego, że moje palce zajęte były zabawą z jego loczkami. Czasem jest bardzo słodki. Poglaskałam go po policzku.
- Lubisz mnie tylko jak jest burza ? - zaśmiał się.
- No wiesz. - Nie widzę go, ale wiem, że przygryza wargę. Zawsze to robi. Leżymy tak aż nie wchodzi jakaś kobieta. 



I zapraszam na pierwszy rozdział mojego nowego bloga http://insomnia-zaynmalik.blogspot.com/

/ Horanowa.:)

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 4

- Przepraszam. Nazywam się Harry Styles. Jestem właścicielem...wszystkiego w tym mieście.
- Niemożliwe.
- Wszystkich większych miejsc..
-  Korporacja?
- I nie tylko.
- Jak do tego doszedłeś ?
- Przez znajomości.
- Studiowałeś?
- Nie.
- To dziwne, że nie masz wykształcenia zajmując się tym wszystkim.
- Wystarczy myśleć.
- Lubisz to?
- Lubię.
- Czym się interesujesz oprócz tego?.
- Nie uwierzysz.
- Proszę, mów.
- Jestem gangsterem. - Oplułam go wodą. - Co?! - Wytarł twarz. Wstalam gwałtownie z miejsca. Nie, o nie.
- A tak na serio to lubię grać na gitarze. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Boże...Zawału dostane!
- Idziemy ?
- Nie. Rozmawiamy.
- Możemy iść i  rozmawiać.
- Jeszcze się wywrócę.
- Daj spokój.
- Moja koordynacja ruchu równa się zero .
- Pomogę Ci.
- Przebiorę się - poszłam na górę. Czekał na mnie w salonie.
- Możemy iść - założyłam buty i wyszliśmy. Świeże powietrze.
- Dasz rękę ?
- Wydaję, mi się ze wszystko dzieje się za szybko.
- No właśnie, wydaje.
- Harry nie Chcę . Okay? Dziękuję. - włożyłam dłonie do kieszeni spodni. Westchnął głęboko i zrobił to samo co ja.
- Jesteś z Londynu? Masz rodzeństwo? Skąd znasz Zayna? Masz ulubiony kolor?
- Nie. Tak. Od dzieciaka. Tak.
- Skąd? Ile? Fajnie. Jaki?
- Holmes Chapel. Siostrę. No. Czarny.
- Nie wiem gdzie to jest. Zazdroszczę. Brzydki.
- W Anglii. He. Pff.
- Palisz? Masz jakieś nałogi? Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
- Nie. Nie. Wiosna.
- Lubisz jeździć na nartach? Masz swoją książkę?
- Bardzo. Nie. 
- A ja mam. Lubisz czytać? Pisać?
- Nie. Nie mam czasu.
- Nudne jest twoje życie. Zero barw.
- Dwa lata temu zmarło moje dziecko.
- Miałeś dziecko? Przykro mi.
- Wtedy straciło barwy. - odwrócił głowę.
- Może jeszcze powrócą. - zmieniłam temat. - A tego...Umiesz jeździć na motorze?
- Ta.
- Hm...Jakieś ukochane miejsce?
- Dom rodzinny
- Też tak uważam.
- Widzisz, chociaż w jednym się zgadzamy.
- Wolisz warzywa czy owoce?
- Owoce.
- Chciałabym być dziennikarką. Zdecydowanie. Nie lubię deszczu. Niebo płacze. Boje się burzy i wind.- Pokiwał głową.
- Nie lubię bananów. I arbuza. Zdecydowanie nie.
- Kocham banany.
- No widzisz. Masz uczulenie?
- Nie.
- Orzechy.- Powiedziałam mu dużo jednak nie umiałam o jednym z małych nałogów. Nawyków.
- Coś ukrywasz i ja to widzę.
- Nie prawda -odparłam poprawiając rękawy.
- Powiedz. - Pokręciłam głową. Wróciliśmy po zaczęło padać. Poszłam do łazienki, gdzie zdjęłam bluzę.  Wszystko w sumie zdjęłam. Usiadłam na wannie. Nie lubię nosić sukienek bo wtedy widać ręce. Mam po prostu taki nawyk. Broń Boże nie tnę się...Chociaż może gorsze jest to uciążliwe drapanie.
- Renesmee masz tu. - wszedł do łazienki. Dzięki bogu, że zakryłam się ręcznikiem.
- Możesz pukać ? - zdenerwowałam się.
- Co ty masz na ręce ? - prawie szeptał.
- Nic. Wyjdź.
- Odpowiedz !
- Nie będę ci nic odpowiadać! - ominęłam go. Jak najszybciej się ubrałam i zniknęłam w kuchni. Tam jest Niall. Albo i Zayn. Harry złapał mnie i zaniósł do salonu.
- Tniesz się ?!
- Nie twoja sprawa!
- Renesmee. - kiedy mówi to w taki sposób kolana mi miękną.
- Nie, nie tnę się. - odpowiedziałam spokojniej.
- Więc.. Kochanie martwię się.
- Nic się nie dzieje. Nie pale, nie ćpam, nie tnę się. Nie wymiotuje tego co zjem i nie odchudzam się.
- Więc co masz na ręce ? - kucnął przede mną.
- Nic takiego - zacisnelam palce na kolanie. No przysięgam ze zaraz wbiję je w rękę.
- Nessie.. - szepnął patrząc mi głęboko w oczy. Uległam.
Podniosłam rękawy. Pokazałam mu.
- Co to jest ? - patrzył z niedowierzaniem.
- Palce.
- To podrapane jest.
- Bo ja nie czuje  kiedy mam przestać.
- Boli ?
- Czasami. Jak krew i wiesz.
- Coś z tym trzeba zrobić. NIALL! - blondyn przyszedł do salonu. - Opatrz jej ręce.
- Sama. - mruknęłam zażenowana.
- Chodź. - mruknął blondyn. Wstałam i niechętnie z nim poszłam, a Harry za nami.
Wyjął bandaże. Wzięłam je od niego i sama sobie poradziłam. Loczek obserwował mnie uważnie.
- Okay. Już.
- Chodź. - wyszedł z kuchni. Poszłam za nim. Ciekawe co teraz. Tym razem wylądowaliśmy w garażu. Whow. Ile aut.
- Po co ci tyle?
- Zmieniam je kiedy mi się nudzą. To jest Twoje.
- Nie umiem jeździć. Nie potrzebuje.
- Jutro zaczynasz kurs prawka. - Nadal cierpliwie trzymał kluczyki.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 3

- Organizuję bankiet.
- Myślałam, że ten dzień zaliczę do miłych. - Odgarnął mi włosy i założył coś na szyję. Poczułam na dekolcie chłód stali. Wisiorek.
- Dzięki - mruknęłam.
- Przestań się złościć Renesmee. Musisz się do tego przyzwyczaić. Wywróciłam tylko oczami. Ma tyle pieniędzy, ludzi do rządzenia, po co mu ja? Objął mnie w talii kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprowadził mnie do nich. Otworzył jakimś ludziom. Stałam i tylko się witałam. Boże, co za nuda. Zawstydziłam się kiedy zaczęli przybywać najbardziej znani w Londynie ludzie. Gdy tylko zaczęły się rozmowy przy stole, poczułam się głupio. Skończyłam szkołe średnią i tyle. O czym mam mówić? Dlatego poszłam do łazienki. I siedziałam tam ze 30 minut. Do tego bolał mnie brzuch z nerwów. Poszłam się położyć. Za dużo atrakcyjni.
- Dobrze się czujesz ? - otworzyłam oczy. Kucał przy łóżku delikatnie głaskając mnie po włosach.
- Powiedzmy, że tak - szepnęłam w poduszkę.
- Już się skończyło. Zaraz do Ciebie przyjdę. - Przełknęłam ślinę.
- Nie trzeba. - Nie odpowiedział. Wyszedł. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć.
Stres minął, a sen nadszedł. Odpłynęłam. Kiedy obudziłam się rano coś, a właściwie ktoś mi nie pasował. On spał przytulając mnie do siebie. Trochę nie rozumiałam. Sam mówił, że to moja sypialnia. Chyba, że przez moja miał na myśli nasza.. Wygrzebałam się z kołdry, podnosząc jego cięzkie ramię. Odetchnęłam z ulgą, stając na podłodze. A no tak. Pracuję. Ubrałam się i poszłam do wielkiej kuchni. Robiła wrażenie.
- Cześć. Jestem Niall. - jakiś chłopak wyciągnął do mnie rękę. - Gotuję dla tego frajera.
- Jestem Renesmee i nie wiem co to robię.
- Zgaduję po Twoim stroju, że sprzątasz i przechodzisz test.
- Dużo takich ten jego test przechodziłam? Wytłumacz mi - pomogłam mu sprzątać na blacie.
- Jesteś 3. Tamte dwie wyleciały po, albo i w czasie bankietu.
- Szlag... Miałam swoją szansę.
- Ja bym nie narzekał. Styles nie jest zły. Trzeba go po prostu złamać.
- Tak, ale Niall nie uważasz ze to chore? Tak po prostu mnie sobie wziął.
- On zawsze bierze co chce. Nie pożałujesz. Ja też nie żałuję.
- Przepraszam, ale ty nie musisz chodzić na nudne bankiety i ubierać sukienek. Kto je wymyślił?
- Nie, ale muszę się wszystkim zajmować.
- Idę sprzątać. Mogę? - pokazałam na pomarańcze.
- Pewnie. - Wzięłam owoc w palce, bo był pokrojony i poszłam sprzątać. Usłyszałam jego głos zanim go zobaczyłam. Schodził z jakimś przystojnym mulatem po schodach. Nie odezwał sie do mnie. Po prostu klepnął mnie w tyłek i wyszedł. Popatrzyłam za nim zła. Co ja jestem? Zajęłam się sprzątaniem kurzu.
Którego tu praktycznie nie było, ale okej. Nudziło mi się trochę. Nie miałam co robić. O , koszule prasowałam. Wrócił ten mulat. Popatrzyłam na niego składając materiał.
- Jestem Zayn. - wyciągnął do mnie rękę.
- Renesme.
- Harry wróci za godzinę. Kazał Ci założyć sukienkę i czekać w jadalni. Zjecie razem obiad.
- O niczym innym nie marzę - szepnęlam do siebie.
- Będziesz z nim miała dobre życie. On odpuści. Znam go od dziecka.
- Jasne - uśmiechnęłam sie słabo.
- Idź się ubierz.
- Mam godzinę.
- Nie pracuj.
- Czemu mam nie pracować?
- Bo nie musisz.
- Za coś zarabiam.
- On płaci za uczucie, a nie za sprzątanie.
- Uczucia są bezcenne.
- Gdyby Ciebie nigdy nikt nie kochał to też robiłabyś wszystko, żeby ktoś dał Ci uczucie.
- Może w końcu znajdzie ten jedyną.
- On chce Ciebie.
- Wiesz, że to nie ma kogo chce to będę miał? Serce wybiera.
- Daj mu szansę.- Poszłam się ubrać. Tym razem sama wybrałam. Podoba mi się. Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam
- Dzień dobry kochanie.- stanął w drzwiach garderoby.
- Cześć.
- Dostanę całusa ? - Pocałowałam go w policzek. Jak Zayn mówił...Aa ma na imię Harry.
- Usta mam tu. - wskazał palcem.
- Widzę. mam oczy - pokazałam.
- Więc całus.
- Wyczerpałam limit.
- Dostaniesz prezent.
- Znów? - Zrobił dzióbek. Westchnęłam i szybko go cmoknęłam a potem pobiegłam na dół. Złapał mnie w połowie schodów i niósł jak księżniczkę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zeszliśmy do jadalni.
- To dla Ciebie kochanie. - podał mi pakunek.
- Co to? - spytałam jedząc kawałek jabłka.
- Otwórz. - wziął mnie na kolana. Otworzyłam i myślałam, że go zabiję. Telefon. Nowiusieńki.
- Mam telefon. Dzięki.
- Masz nowy.
- Nie. Serio nie potrzebuje. Piękny prezent ale mi telefon potrzebny do dzwonienia. Nawet nie wiem jak się to obsługuje.
- Nauczę Cie. Zrób mi tą przyjemność i go przyjmij.
- Zabiję cię...- mamrotałam.
- Chodź zjemy, a potem Cie nauczę.
- Dobra juz dobra - usiadłam obok i zjadłam z nim obiad. Niall świetnie gotuje. Później usiedliśmy w salonie. Nauczył mnie wszystkiego.
- To fajne! - klikałam we wszystkie Buźki. Patrzył na mnie z uśmiechem.
- O a jak Przekręcam to się ekran Przekręca. Fajne.
- Jesteś taka urocza.
- Ja? Niee.
- Możesz wybrać co będziemy dziś robić.
- Znaczy...Ja no...Może spacer?
- Wybierz co chcesz.
- No to spacer. A potem się wymyśli. Możesz coś powiedzieć o sobie? Nawet się nie przedstawiłeś.

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 2

- A jak powiem, że nie? - spytałam. Wszystko chcę wiedzieć.
- Nie powiesz.
- Dlaczego?
- Renesmee zamilcz. Nie zniosę więcej tych pytań. - Jest taki młody, a taki smutny. Przekręciłam głowę przyglądając mu się.
- Może wybierz jakąś fajniejszą co?
- Prosiłem o coś.
- Bla, bla - mruknęłam.
- Chodź. - znów wyciągnął do mnie rękę.
- Gdzie teraz?
- Po prostu daj rękę. - Podałam mu swoją dłoń. Jego była taka delikatna i ciepła. Poprowadził mnie schodami na górę. Nie wiem gdzie szliśmy, ale grzecznie się nie odzywałam. Otworzył mi drzwi od przepięknej sypialni. Jak z bajki.
- Ale ładna.
- Twoja Renesmee.
- Mam jeszcze jedno pytanie - powiedziałam po rozejrzeniu sie. - Nie mogę tu po prostu co dzień przychodzić? Moi rodzice..
- Masz miesiąc. Po miesiącu powiesz im o zaręczynach. - Odwróciłam głowę, żeby nie  zobaczył moich łez. Dlaczego on chce mnie zmusić do tego? Odwrócił mnie przodem do siebie. Jego sylwetka górowała nade mną, a jego zapach wypełniał moje nozdrza. Najpiękniejszy zapach z jakim miałam styczność. Nie wiem czy bałam się go bardziej gdy mówił czy się nie odzywał. Ale wyglądał jak człowiek, który może wszysktko.
- Czemu się boisz ?
- Bo rozkazujesz.
- Zawsze to robiłem.
- Ale nie mi...
 - Czemu nie chcesz zrozumieć, że to ma sens. Zaopiekuję sie Tobą. Nie pozwolę Cie skrzywdzić i będę Cie kochał.. w sposób w jaki potrafię kochać.
- Ja po prostu...- powstrzymałam łzy. - To dziwne.
- Zobaczysz, że przez miesiąc wszystko zrozumiesz.
- Nie wiem -odpowiedziałam tylko i usiadłam na łóżku.
 - Jakbyś zdecydowała się pogadać to będę na dole.
- Dobrze - Zamknął drzwi i wyszedł. Popatrzyłam na ten strój. No i co powiem mamie? Może nie powinnam nic jej mówić. Tylko będzie się zastanawiać gdzie zniknęłam. Ale przecież mogę wrócić.. Na miesiąc do domu. Wzięłam telefon i wysłałam jej wiadomość. " Wyjechałam zarobić". Nawet nie odpisała. Nie rozumiałam czemu. Poszłam pod prysznic. Nie miałam w co się przebrać więc ubrałam to samo co miałam.
Wyszłam z pokoju. Chciałam się rozejrzeć. To miejsce jest takie.. drogie. Ciekawe po co mu tyle pokoi.
- Renesmee. - usłyszałam jego szept za swoimi plecami, a chwilę później poczułam jego zapach.
- Tak? - wyprostowałam się. - Położył ręce na moich biodrach.
- Zapraszam na deser. - pocałował mój kark. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Zeszłam na dół Czekały na mnie ogromne lody. Pycha.
- Ty nigdy nic nie jesz? - spytałam wcinając deser.
- Jem. Jak jestem głodny. - uśmiechnął się, a w jego policzkach pokazały się dołeczki. No...teraz wygląda na swój wiek. Tak słodko.
- Kochanie, w pomieszczeniu obok sypialni jest Twoja garderoba. Pełna.
- Moich ubrań? - zmarszczyłam nos.
- Ubrań ode mnie.
- Nie trzeba. - jeszcze musi za mnie płacić. To takie niekomfortowe.
- Powinnaś iść popływać. Ja wychodzę na spotkanie. Woda w basenie jest regulowana, podgrzej sobie jak będziesz chciała. - cmoknął mnie niespodziewanie w usta i wyszedł. Siedziałam na krześle wpatrując się w obraz przede mną. Tak...tylko ja nie umiem pływać. Poszłam do tej garderoby. Ogromna. Znalazłam jakiś kostium i poszłam do jacuzzi. Długo siedziałam w ciepłej wodzie. Zamknęłam oczy. Wcześniej udało mi się włączyć muzykę. Gdzieś w tle płynęło "All Of The Stars". Poczułam pocałunek na ramieniu. 
- Kochanie wypoczęłaś. ? - Nie jestem przyzwyczajona, że tak mnie określa. Otworzyłam oczy.
- Tak.
- Ciesze się. - usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Która godzina? - starałam się rozluźnić.
- 16.
- Okay.
- Wszystko dobrze ?
- Tak, tak. - chlapnęłam wodą. Prysła na kafelki. Wziął głęboki oddech, ale nic nie powiedział
- A ten...jak spotkanie? - w ogóle to jak on ma na imię?
- Dobrze, miło, że pytasz. - pocałował mnie w skroń.
- No to fajnie.
- Co chcesz zjeść na kolację ?
- Dopiero zjadłam obiad.
- Musimy powiedzieć kucharzom co chcemy zjeść.
- To jak będę głodna, pójdę do kuchni i zrobię sobie kanapkę.
- Nie.
- Czemu nie? Mam ręce.
- Od tego są kucharze.
- Niech więc gotują obiad, bo kanapkę to sobie umiem zrobić - wstałam roztrzepując mu włosy i poszłam się wysuszyć i przebrać.
- Renesmee. - mruknął poprawiając sobie włosy. Wzięłam ręcznik i owinęłam się nim, a potem poszłam do siebie. Weszłam do tej garderoby. Po co mi aż tyle tego?! 209480324 par butów. No błagam... Wyciągnęłam jeansy i koszulę w kratę. Na nogi założyłam skarpetki.
Strój jaki zaproponował Renesmee Harry. 
- Renesmee. - wszedł do garderoby. - Załóż sukienkę.
- Ale po co?
- Bo tak powiedziałem.
- A nie ten strój co mi dałeś? Ja nie za bardzo lubię sukienki.
- Pracujesz do 12, później pokazujesz się ze mną i masz wyglądać jak trzeba.
- W nie sukienkach też mogę pokazywać się jak trzeba - powiedziałam urażona.
- Ja decyduję o tym jakie ciuchy zakładasz.
Ja jestem osobą spokojną, ale no...może będzie mówił tez czy mogę iść do łazienki? Podał mi coś z wieszaka.
- Sukienkę tak? To ja sobie wybiorę.
- Załóż tą. - podał mi ją i wyszedł trzaskając drzwiami. Nie jest źle. Dobra, ubrałam się i poszłam na dół.
Byłam w szoku. Cały dół był przystrojony, rozstawione było jedzenie. Co jest kurwa ?!
Cudownie, tylko po co to całe przedstawienie?
- Miło, że mnie posłuchałaś kochanie. - miał na sobie garnitur..

- Dobra, co jest?