niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 41

Wziąłem dziewczynki i poszliśmy do domu. Nadi nie była zapłakana jak ją odbierałem. Aż dziwne. A w domu od razu zasnę. Zrobiliśmy sobie z CoCo kolację.
Nadine <3

- Oglądamy tato?
- Co córeczko  ?
- Bajkę.
- A nie chcesz iść spać ? - Pokręciła głową.
- Wybieraj. - dałem jej pilota. Wybrała Shreka. Niby oglądałem bajkę, ale myślami byłem gdzie indziej. Zawsze mam jakieś problemy. Chcę w końcu spokoju. Usypiałem. Coco się do mnie przytuliła. Zasnęliśmy razem na kanapie. W środku nocy odniosłem ją do łóżka. Potem rozebrałem się i położyłem u siebie. Elektryczna niania  nie dała mi zasnąć bo Nadi coś marudziła. Nie męczyłem się. Wziąłem ją do siebie i spałem z nią.

~*~ 

Maluch patrzył na mnie gdy wnosiłem go w nosidełku do domu. Mam syna. Wreszcie mam syna.
Thomas jest zdrowy i śliczny. No i mój.. znaczy nasz.
- Wreszcie w domu - usłyszałem Rene.
- Zrobiliśmy z tatkiem ciasteczka mamusiu ! - uśmiechnąłem się słysząc CoCo.
- Jeju jak fajnie. Chodź do mnie. - Odniosłem syna do łóżka i wróciłem na dół. Zdjąłem Nadi buciki i patrzyłem jak z uśmiechem IDZIE do salonu. Wreszcie chodzi. W końcu już ma prawie dwa lata. Nawija tak, że nikt ci nie rozumie.
- Tatusiuu !
- Tak?
- Na rączki ! - biegała po całym domu. Od kiedy postawiła pierwszy krok skończyła się spokojna Nadi. Wziąłem ją. Byleby czegoś nie stłukła. Przytuliła się i patrzyła na Renesmee. Ta sprzątała zabawki i ubranka.
- Mama.
- Tak słońce? - wzięła ją.
- Nudzi mi się mamo.
-To co robimy?
- Nie wiem.
- Chodź -usiadła z nią na dywanie. Obie conversy miały takie same. Mała siedziała między jej nogami. Bawiły się, a ja usiadłem z CoCo.
- Za niedługo do szkoły córeczko.
- Boję się.
- Nie ma czego.
- A Kieran też?
- Tak
- Fajnie.
- Co dzisiaj robimy na obiad ?
- Idziemy na pizze.
- Nie. Rozmawialiśmy o tym. Nie będziecie tego świństwa jadły.
- Zrobię - powiedziała Rene. - To co innego.
- A róbcie co chcecie.
- Nie - jęknęła słysząc płacz. Poszła na górę. Nadi goniła psa. Biedny.. Rozmawiałem z Coco gdy usłyszałem zbite szkło. Poszedłem tam. Na podłodze leżał wazon, a obok stała Nadine i patrzyła w sufit. Udawała, że nic się nie stało. Jak zawsze. Uciekła mi.
- Nadine.
- Tata.
- Chodź no tutaj.
- Bawię się.
- Chodź tu. -Przyszła do mnie jak sekutnica.
- Prosiłem Cie o coś. Żebyś uważała jak chodzisz.
- Niom.
- Co się mówi ?!
- Oj no.
- Nie ma oj no.
- Odsuń się bo w to wejdziesz - Renesmee sprzątnęła szkło. Denerwuje mnie trochę. Zachowuje się jakbym nie umiał własnymi dziećmi się zająć.
- Pseplaszam. - Pocałowałem ją w czółko i otworzyłem im drzwi do ogrodu. Wyszła z CoCo i pieskiem. Bawiły się wesoło śmiejąc. Objąłem Renesmee w talii i oparłem brodę na jej czole.
- Jeszcze dwójką. - Zaśmiała się.
- Co ?
- Ma być 5.
- Może 10 ?
- Piątka. Zobaczymy jeszcze.
- Zobaczymy.
- Żartowałam
- Czyli 10 ?
- Harry! - Zaśmiałem się całując jej kark. Patrzyliśmy na nasze córki.
- Nadine ma charakter po mnie.
- Tak, Coco też..
- CoCo ? Nie.
- Lepiej, żeby tak.
- Przestań Renesmee. Rose po prostu zachorowała. Wcześniej była całkiem inna.
- Ładne te róże. - Pokręciłem głową i poszedłem do dzieci. Cały czas jestem w kontakcie z lekarzami Rose, a za 2 dni mam się z nią spotkać. Nareszcie przeszła jej ta obsesja. Kiedy ostatnio rozmawiałem z nią przez telefon powiedziała mi też, że chce naprawić relacje z CoCo.  Ale chyba nie jak matka. Nie można tak jej mieszać.
- Tatusiu ! Na rączki ! - Nadi prawie mnie wywaliła. Boże ona ma siłę jak torpeda.
- Co mała ? - podrzuciłem ją jak już złapałem równowagę.
- Psytul tatuś - Przytuliłem ją mocno.
- Mój pieszczoch malutki.
- Am.
- Nie Am tylko " Jestem głodna tatusia ".
- Am tatusiu.
- Jestem..
- Jeśtem.
- Głodna.
- godna jeśtem!
- Zaśmiałem się i zaniosłem ją do domu. Razem z CoCo umyły rączki i usiedliśmy przy stole. - Zjedliśmy razem pizzę tak jak chciały. Potem wziąłem córki na spacer. Renesmee chciała zostać.
Ktoś musiał z małym. Poszliśmy na lody. Trzymałem młodszą na kolanach, a starsza siedziała obok.
- Hej.. możemy ?  - spojrzałem na Nialla.
- Jasne.
- Kieran ! - razem z CoCo pobiegli na mały plac zabaw.
- Jak tam syn?
- Zdrowy, śliczny.
- Gratuluję.
- Dzięki.. a u Ciebie.. jak ?
- dobrze jak widzisz
- Pozbierałeś się po Rose ?
- Taak.
- To dobrze.
- Podobno wychodzi z wariatkowa.
- To nie jest wariatkowo tylko szpital. I jeszcze nie wychodzi. Zakończyła pierwszą fazę leczenia.
- Dobra, ważne żeby jej pomogło i nie robiła scen.
- Może pojedziesz ze mną do niej ?
- Mogę jechać.
- To pojutrze.
- W porządku.
- Przyjadę po Ciebie. - Nadi poszła do niego na kolana. Godzinę poźniej wróciliśmy do domu.


*** Epilog *** 


- Ta czy ta? - spytałam Mercy. Wskazywałam na dwie suknie ślubne. Dopiero po 7 latach zostanę jego żoną. Niezły staż.
- Ta.
- Okay, niech będzie.
- Co ty taka ?
- Po prostu trudny wybór.
- Nie jesteś szczęśliwa ?
- Jestem. Ale ślub nic nie zmieni.
- Zmieni zmieni.
- Co?
- Zobaczysz.. To takie inne uczucie.
- No dobrze.
- Już wszystko ? Trochę mi się spieszy..
- Jasne, leć.
- Chyba, że chcesz iść ze mną i Rose na kawę.
- Mogę iść
- Hej Wam. - Rose cmoknęła Mercy w policzek,a  mi posłała ciepły uśmiech.
- Cześć - uśmiechnęłam się
- Idziesz z nami Re ?
- A mogę?
- Jasne. -Poszłyśmy we trójkę na kawę. Było miło. Rose bardzo się zmieniła. Od kiedy się wyleczyła z dziwnej obsesji, normalnie ze sobą rozmawiamy. Nawet ma męża. Po dwóch godzinach rozstałam się z dziewczynami. Wróciłam do domu. 14 letnia Coco wpierdzielała chrupki oglądając tv. Korzystała z tego, że Hazza jest w pracy. Nie pozwala im jeść takich rzeczy.
Nadi wraca z Harrym po pracy, bo jej prywatna szkoła na którą się uparł jest strasznie daleko. Chodzi tam razem z Tommym, który własnie zaczął pierwszą klase.
- Jak było w szkole? - ona chodzi do normalnej. Usiadłam obok.
- Nuda
- Jak zawsze nie.
- dostałam pałe z matmy.
-Więc musisz ją poprawić.
- No. I te 3 inne.
- Coco, to nie jest zabawa tylko szkoła. Nie możesz tego olewać.
- Nie mów tacie ok ?
- Ciągle mam nie mówić i co z tego? Popraw.
- Poprawie. Jutro idę z Rose na zakupy.
- Daj to - zabrałam jej chrupki i poszłam odgrzać obiad.
- Tak tatusiu ? - usłyszałam mojego synka. O czymś z Harrym rozmawiali. Poszłam do nich. Cała trójka dostała buziaki. Harry ostatnio mnie denerwuje. Ma okres rozkazywania.
- Chodźcie na obiad - powiedziałam od razu zanim zacznie gadać.
- wychodzę dziś wieczorem. - powiedział Hazz siadając obok CoCo.
- Kawalerskie czy jak
- Kolacja.
- Spoko.
- Do ślubu jeszcze 2 tygodnie, wtedy będzie kawalerski.
- Dobrze, dobrze. Tommy nie baw się jedzeniem.
- Nadine nie pisz sms'ów przy stole.
- Maybelly przyjdzie.
- Posprzątaj w pokoju Nadine.
- Mam posprzątane ojcze.  - zaczęły swoją grę. Coco wstała dziękując za obiad. Obie poszły na górę.
- Co dzisiaj robiłaś ? - zapytał pijąc kawę.
- To i owo - włożyłam talerze do zmywarki. - Z dziewczynami na zakupach byłam.
- Z jakimi?
- z Mercy i Rosie.
- A.. to nieźle. - wstał i rozwiązał krawat.
- A co to za kolacja?
- Z Rose.
- Aha - wzięłam się za sprzątanie.
- Jezu o co Ci chodzi ?
- O nic. Odpowiadam.
- Obraź się najlepiej.
- Tak, tak jak ty jak nie jest po twojej myśli. Idź boże czy ci bronie?
- O co Ci ostatnio chodzi Renesmee ? Jezu o wszystko masz wonty ! Nawet nie chcesz ze mną sypiać.
- Ja? Jasne. To ty każdemu rozkazujesz. Ja tylko godzę się na wszystko  byleby się nie kłócić.
- Taa.. pewnie. Od kiedy powiedziałem Ci, że mam w dupie kolor kwiatków na ślubie jesteś na mnie obrażona.
- Czekam, aż powiesz ze masz w dupie cały ślub.
- Wiesz co ? Mógłbym wziąć z Tobą ślub w piwnicy. Byleby być Twoim mężem, ale jeżeli ważniejsze są kwiatki to się w nie baw. Wychodzę. - nawet nie tknął obiadu.
- Pewnie, wychodź. - też byłam zła. Z synkiem odrabiałam pracę domową, a potem pomagałam Coco. Wreszcie zrozumiała matmę.

~Harry ~


- Hej Rosie. - przytuliłem dziewczynę.
- No cześć.
 - Co chcesz zjeść ?
- Szef kuchni dzisiaj rządzi - zaśmiała się mówiąc o Niallu, którego jest ta restauracja.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnąłem się do niej i usiedliśmy przy barze.
- Dziewczyny mnie wymęczyły dzisiaj.
- To znaczy ?
- Zakupy - zaśmiała się.
- Nadal je lubisz ?
- Jak mam czas.
- O proszę. To co takiego się dzieje, że ty czasu nie masz ? - od kiedy wróciła z leczenia przyjaźnimy się. Czasami wychodzimy na miasto z CoCo.
- Pracuję? - wzięła szklankę soku i wypiła.
- Od kiedy ?
- Od dawna. Ale mnie słuchasz.
- Wybacz Rose, mam dzisiaj zjebany dzień i nie bardzo łączę wątki. - schowałem twarz w dłoniach.
- Co się stało ? 
- Nie wiem czy dojdzie do ślubu z Renesmee.
- Boże - jęknęła. - Harry weź się ogarnij i nie odstawiaj przedstawień dobra? Stresujecie się, planujecie, a to że wystąpi kłótnia nie oznacza żę macie z wszystkiego rezygnować. A ty masz ciężki charakter i obie to wiemy. Poza tym po prostu hormony też robią swoje. Nie widzę powodu, abyście rezygnowali. Dojdźcie do porozumienia, bo wiem że ją kochasz. Wszyscy dużo przeszliśmy, abyśmy mogli być w końcu szczęśliwi.
- Rose ona nie chce nawet ze mną sypiać !
- Sam wyznaczyłeś takie zasady Harry. - patrzyła na mnie rozbawiona.
- Jakie zasady do cholery ?!
- Że nie chcesz dziecku krzywdy zrobić - śmiała się.
- Ona nie jest w ciąży Rose.
 - Nie powiem, bo to prezent.
- Rose, ona ma okres więc.. raczej nie jest w ciąży. Mam nadzieję, że nie.
- Sama sobie nie zrobiła. Ale ja nie wiem. Skoro by ci nie powiedziała to nie chce żebyś wiedział, a ja nie mam 100% pewność. Druga opcja jest taka, że chce abyś uszanował czystość przed ślubną. Wytrzymasz, a w noc poślubną będziesz bardziej spragniony.
- Czystość ? Do cholery rozdziewiczyłem ją 8 lat temu !
- Tak, ale to przed ślubem ...no taki celibat. też tak miałam.
- Bez urazy, ale tobie się przydał..
- Po prostu się uspokój. Wytrzymasz dwa tygodnie. Boże kochany, robisz dramy o byle co Harry. - Oparłem głowę o ramie dziewczyny.
- Rosie ? Ale nadal jestem seksowny coo ? - Wybuchła jeszcze większym śmiechem prawie spadając z krzesła.
- Tak, tak Harry dalej - pogłaskała mnie po włosach.
- Ale ruchałabyś ?
- Mam lepszego.
- Rose ! - jęknąłem.
- O jedzonko - wyciągnęła ręce po talerz od Nialla.
- Metr od Rose - pogroził mi.
- Boo ? - objąłem blondynkę ramieniem. Wszyscy się zaśmialiśmy. Zjedliśmy kolację i rozmawialiśmy. Wreszcie się odstresowałem. Wróciłem do domu. Dzieci na dywanie z kocami oglądały "Auta". CoCo siedziała na górze i uczyła się matematyki. Renesmee była w kuchni. Paliły sie tylko dwie świeczki. Cięła kokardki i przyklejała je na wizytówki na stół.
- Hej. - pocałowałem ją w czubek głowy.
- Proszę, nie gniewaj się już - odłożyła nożyczki mocno do mnie przytuliła.
- To ty jesteś zła na mnie.
- Już nie.
- Jesteś w ciąży ?
- Co?
- Pytam czy jesteś w ciąży.
- Nie - odparła zdziwiona. Odetchnąłem z ulgą.
- A co ty tu... teraz robisz ? - spojrzałem na stół.
- Bawię się w plastyka  - Zaśmiała się. Podała mi jedną gotową wizytówkę. akurat na tej napisane było "Hope Malik".
- Mogłaś to też gdzieś zamówić. Gdzie CoColline ?
- Nie chciałam.
- CoCo nie może Ci pomóc ? 
- Uczy się.
- Aha.. Renesmee byłbym wdzięczny gdybyś przestała przede mną ukrywać oceny CoCo.
- Nie chciałam ukrywać. Chciałam być tez lojalna wobec córki, bo mnie oto prosiła.
- Jeżeli nie poprawi tego w ciągu tygodnia to obetne jej kieszonkowe.
- W porządku.
- Pomóc Ci w czymś ?
- Jeśli chcesz.
- Co mam zrobić  ?
- Siadaj - pokazała na krzesło obok mnie i dała mi nożyczki.
- Dajesz mi ostre narzędzia ?
 - Kochanie  - zaśmiała się.
- No ok. - Pocałowała mój policzek i robiliśmy to razem, pijąc wino.
- Nadine, Tommy do spania ! CoCo chodź do mnie na chwilę. ! - Młodsze rodzeństwo poszło na górę, a córka zeszła do nas.
- CoCo jak tam w szkole ? - wziąłem ją na kolana. Zawsze będzie moją małą córeczką.
- No dobrze... - mruknęła.
- Taa ? Dzwoniła do mnie Twoja wychowawczyni.
- Oj... - odpisała na smsa. Zabrałem jej telefon.
- Masz 3 jedynki z matematyki, 2 z angielskiego i 2 z chemii. Masz chłopaka ?
- To je poprawię, Jezu nie ważne.
- CoColline odpowiedz. Masz chłopaka ?
- Może.
- Czyli tak. Jak się nazywa ? 
- Boże mam chłopaka. Luke.
- A czemu ja go nie znam ?
- Bo tak.
- A Rose zna. To chyba trochę nie fer. CoCo.
- Rose nie zna, znaczy znała. Williama, Asha i Jake'a.
- Co? 
- To jej czwarty - wytłumaczyła mi narzeczona. - Ale ja też go nie znam.
- Tato - mała jęknęła.
- CoCo ! Nie no ja się obrażam. Do spania. - oddałem jej telefon. Wystawiła mi język i pobiegła na górę. Wziąłem Renesmee na ręce i zaniosłem do sypialni. To była długa i gorąca noc.  Objąłem ją i zasnęliśmy.


KONIEC


M.Horanson :

Chciałam Wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Również za chwile wsparcia, ciepłe słowa <3 To wiele dla mnie znaczy. Chcę też bardzo podziękować Skyfallgirl za współpracę na tym blogu, pomimo chwili kiedy nie mogłysmy się dogadać współpraca z nią to prawdziwa przyjemność. Życzę Wam wszystkim ciepłych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia i Szampańskiego sylwestra ! <3 Kocham Was ! <3

Skyfallgirl : 

Fajnie było być Renessme. Nienawidzę rose. Przezywalam wszystko osiem tysięcy bardziej niż Monika, ale wierzę w to że ma sumienie. Mam nadzieję, że Shades tez wam się spodoba.

24 komentarze:

  1. Szkoda że już koniec, ale opowiadanie jest genialne <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to opowiadanie <3
    szkoda że to koneic ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju koniec szkoda. Było cudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. matko nie wierze że to koniec ;_; kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  5. koniec? jak to koniec :/ blog ogólnie był wspaniały, szkoda, że to koniec :/ na szczęście wszystko dobrze się skończyło :)) Dziękuję, że to pisałyście i też wam życzę wesołych świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cooo? Już koniec? Myślałam, że będzie jeszcze kilka rozdziałów. No cóż rozdział super epilog również. Powodzenia przy innych blogach.- A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Coooooooooooooooooo? O matko to już koniec??? No, ale cóż rozdział i epilog świetne, tylko trochę smutno, że to już koniec :-[ :-( Cały blog super i pewnie nieraz na niego wrócę, a póki co, życzę weny i czekam na następne rozdziały na innych blogach :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Co? koniec :( popłacze się zaraz :( no trudno jakoś to przeżyje hehe i nawzajem Wesołych i zdrowych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Koniec jak to już???!!
    Świetne to opowiadanie
    Wesołych Świat <3

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko nie wierzę że to już koniec... To ff było wspaniałe! Na pewno będę do niego powracała c: Również życzę wam wesołych świąt i wspaniałego sylwestra :* Dziękuję że poświęciłyście czas na to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  11. PROSZĘ NIE KOŃCZ :'( TAKI ŚWIETNY BLOG ..JUŻ NIE BĘDĘ MIAŁA CO CZYTAĆ :'( <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wzajemnie !
    Pozdrawiam
    Ciemność :*

    OdpowiedzUsuń
  13. ja przepraszam bardzo za spam, ale dopiero zaczynam i mam dodany prolog i rozdział 1 ;)
    I może ktoś by się stąd skusił poczytać i skomentować??
    http://pain-hryy-styles-hs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda, że to koniec ;( No cóż wszystko ma początek i koniec.Cieszę się, że skończyło się happy end'em :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam Cię bardzo, jak to koniec? To nie może być koniec! za bardzo się przywiązałam do tego bloga. Smutam ;(
    Tak się cieszę, że zrobiłaś szczęśliwe zakończenie...Nareszcie♥♥
    Na szczęście mam do czytania jeszcze trochę twoich blogów, więc nie jestem tak bardzo zła :P
    Dziękuję za to opowiadanie..<3

    OdpowiedzUsuń
  16. http://paulinawritestory.blogspot.com/ Zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest jakas szansa ze bedzie kiedys wiecej ??

    OdpowiedzUsuń