- Co?! -
krzyknęłam. - Objął ją
ramieniem spojrzał mi głęboko w oczy i wtedy zrozumiałam. Podpuszcza ją. -
Rosie kochanie.. wiesz jak wiele mogę Ci dać. Potrzebujesz pieniędzy, żeby tak
nieziemsko wyglądać, a co Niall może Ci zapewnić ?
- Nie za
wiele...- przyznała mu rację. -
Zrozumiałeś to w końcu.
- No właśnie
kochanie.. wiedziałaś, jaki jestem o Ciebie zazdrosny..
- A ja o
ciebie.
- To co
wrócisz do mnie ? - Jak on ją pocałuje to go zajebie.
- A
pozbędziesz się jej? - ona jest naprawdę chora. Chora miłość.
- Tak. Jej i
dzieci. Będziemy sami. - Jest też
zdesperowana bo łatwo w to wszystko wierzy. Przytuliła się do niego.
- Kochana, słodka,
głupia Rose.
- Ale twoja.
- Nie
skarbie. Kłamałem.
- Nie!
- Tak Rose.
Nie kocham Cie. Chciałem tylko pokazać Niallowi jaka jesteś. - Wrócił do mnie i
przyciągnął do swojego boku. Wtuliłam się
w jego ramię. Niall nie wiedząc co powiedzieć, wyszedł
Rose
patrzyła na Hazza z miłością i nienawiścią w jednym.
- Proszę,
niech ona wyjdzie - szepnęłam. Za dużo nerwów na dzisiaj. Bolał mnie brzuch.
Bardzo.
Nawet nic
jej nie powiedział. Złapał ją za ramie i wywalił za drzwi, a mnie zaniósł do
łóżka. Skuliłam się
mocno. Boże jak boli.
- Renesmee
oddychaj spokojnie, spróbuj zasnąć
- Nie mogę -
jęknęłam. Poszłam szybko do łazienki. Obmyłam twarz woda i zobaczyłam, że moje
spodnie robią się czerwone. Harry
zadzwonił po karetkę. Sam musiał
zostać z dziećmi. Bałam się.
Nie mogłam
stracić dziecka .
~ Harry ~
Zostawiłem
dzieci z Zaynem i pojechałem do szpitala. Wszedłem do
sali Rene, gdzie mnie skierowano.
- Hej.-
pocałowałem ją w czoło. - Jak się czujesz ?
- Już
dobrze.
- Co z
dzieckiem ?
- W
porządku.
- Ciesze
się.
-Ja
też...Zabierz mnie do domu.
- Nie mogę.
Lekarz nie pozwolił.
- Ja chcę.
- Renesmee
życie dziecka jest zagrożone. Zostań tutaj na kilka dni. Proszę Cie.
- Dobrze.
- Kocham Cie
skarbie. - trzymałem ją za rękę, a drugą dłoń położyłem na jej brzuchu.
- Ja ciebie
też kocham. Nie dam go skrzywdzić.
- Mam
nadzieję. CoCo chciała do Ciebie przyjechać.
- Kochane
dziecko.
- Nadi nie
wie gdzie jesteś i Cie szukała.
- Możesz je
potem przywieźć?
- Postaram
się. - pocałowałem ją krótko. Uśmiechnęła
się do mnie. Już było dobrze.
- Zostawiłem
dzieci z Zaynem.. jak myślisz, dom jeszcze stoi ?
- Ciężka
sprawa. - Uśmiechnąłem
się. Siedziałem z nią jeszcze dwie godziny, a potem zabrali ją na badania.
Wróciłem do domu. Nadine oczywiście dawała koncert.
- No ja cię
proszę, ojciec zaraz wróci.
- Córcia
czego ryczysz ? - wszedłem do salonu, a na twarzach CoCo i Zayna zobaczyłem
ulgę.
- Masz - Wyciągnął do mnie ręce. Wziąłem córkę. Czemu ona płacze jak tylko mnie nie ma ? To zaczyna się robi męczące. Znaczy no ja wiem, że jestem super i tak dalej, ale bez przesady. Przytuliła się do mnie i uspokoiła.
- Masz - Wyciągnął do mnie ręce. Wziąłem córkę. Czemu ona płacze jak tylko mnie nie ma ? To zaczyna się robi męczące. Znaczy no ja wiem, że jestem super i tak dalej, ale bez przesady. Przytuliła się do mnie i uspokoiła.
- Maluchu..
- popatrzyłem jej w oczy
- Cio?
- Co ty taka
beksa? - Wzruszyła ramionkami.
- Wiesz, że
nie możesz płakać ? Bo tatusiowi jest smutno jak płaczesz.
- Dobzie.
- Głodne ?
Dzięki Zayn. - mój przyjaciel wyszedł.
- Tak!
- Co chcesz
na obiad CoCo ? - zabrałem obie do kuchni.
- Spaghetti.
- Dobrze
skarbie. A spróbujesz nakarmić Nadi ?
- Dobrze. - Dałem jej
kaszkę i posadziłem małą w krzesełku. Coco karmiła
ją ostrożnie. Mała o
dziwo nie rozrabiała. Zaczyna coraz więcej mówić i rozumieć. Jedyne czego
nie chce robić to chodzić, ale ją
przekonam.
- Zjadła
tatuś.
- Super księżniczko. Teraz możecie się
zamienić. - postawiłem na stole obiad dla siebie i CoCo.
- Chyba wolę
jeść sama - zaśmiała się. Nadi
siedziała pod stołem i bawiła się z pieskiem.
- Po obiedzie pojedziemy do mamy.
- Tak?
Super. Ale braciszkowi nic nie jest?
- Nic. Ale
nie wiem czy to braciszek CoCo.
- Ale ja
chcę..
- Też bym
chciał, ale nie ode mnie to zależy. - pocałowałem ją w bok głowy.
- Będę
bardzo chcieć.
- Kochana
jesteś - Uśmiechnęła
się do mnie i jadła. Też byłem
głodny. Zjadłem swoją porcję, a potem wyjąłem roześmianą Nadi spod stołu.
- Hał, hał.
- Do mamy
jedziemy i to nie jest hał hał tylko piesek.
- Kundzio.
- Co ?
- Kundel -
podpowiedziała mi starsza.
- Jaki
kundel CoCo ?
- Bajkę
oglądałyśmy. Zakochany kundel.
- A jak wasz
piesek ma na imię ?
- Misio.
- Serio ? Bo
Nadine nie umie nic innego powiedzieć ?
- Nie,
wygląda jak misio.
- Słodko. Mi
tam przypomina lwa. - ubierałem Nadi. Coco sama
się ubrała i pojechaliśmy.
- Renesmee
mogę u Ciebie zostawić na godzinę dziewczynki ? - spytałem.
- Jasne, a
gdzie jedziesz?
- Spotkać
się z Zaynem.
- Okay.
- Będę za
godzinkę. - pocałowałem wszystkie 3 i wyszedłem. Pojechałem do parku gdzie
czekała na mnie matka Rose.
- Dzień
dobry Harry.
- Dzień
dobry. Dlaczego wymaga pani ode mnie tego, że namówię Rose na leczenie ?
- Bo się o
nią martwię. To już jest wariactwo.
- Wie Pani
ile krzywdy Rose nam wyrządziła. Przez dwa lata wychodziłem z depresji. Cierpiałem.
Teraz próbuje zepsuć moją rodzinę. Kochałem ją jak nikogo i zrobiłbym dla niej
wszystko, ale nie po tym wszystkim.
- Proszę,
tylko to.
- Moja
narzeczona jest w ciąży. Wścieknie się jak się dowie, że spotkałem się z Rose.
- Nie wiem
co robić.
- Niech ją
po prostu Pani na leczenie wyśle. Popełniłem błąd wyciągając ją z więzienia.
- Postaram
się. Dziękuję za spotkanie Harry.
- Dziękuję i
przepraszam. Mogła Pani być teraz moją teściową. - pokręciłem z niedowierzaniem
głową.
- Mam
nadzieję, że jesteś szczęśliwy .Zawsze cię lubiłam.
- Jestem
szczęśliwy. Jeżeli chciałaby Pani odwiedzić CoColline to zapraszam. Zawsze jest
Pani w moim domu mile widziana.
- Dziękuję.
- Gdyby
potrzebowała Pani pieniędzy na leczenie Rose to proszę mi powiedzieć..
- Dobrze..
- Do
widzenia.
- Do
widzenia. - Wróciłem do
szpitala. Nadine i
Coco leżały obok Rene.
- Co tam
dziewczyny ? - Nadi od razu musiała być u mnie na rękach.
-Taaaata.
- Cooo ?
- Kocham.
- Kocham Cie
tatusiu. Powtórz.
- Kocham
tata.
- Też Cie
kocham maleńka.
- A mnie
ktoś kocha?
- Ja.
- Aww.
- Powinnaś
odpocząć.
-
Odpoczywam.
- Miałem na
myśli przespać się. Pójdę porozmawiać z lekarzem, a potem zabiorę dziewczynki.
- pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z sali. Powiedział
mi, że ma brać witaminy, nie denerwować się, nie dźwigać. Z tym drugim
będzie ciężko bo jest nerwowa jak cholera. Westchnąłem. Chyba jednak pogadam z
Rose. Zawiozłem dziewczynki do Nialla, a potem pojechałem do rodziców mojej
byłej.
- Tak?
- Jest Rose
? - spytałem. Jezu poczułem się jak na początku mojej znajomości z nią.
- Jest. Co
się stało? Znów coś namieszała?
- Nie..
Chciałem z nią porozmawiać.
- Okay...-
usłyszałem zdziwienie.
- Harry?!
- Cześć
Rose.
- Cześć.
- Możemy
pogadać ? Sami.
- Tak,
jasne. - Poszliśmy do
jej pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
- Fajnie, że
przyszedłeś. - pisnęła.
- Rose..
chcę, żebyś poszła na leczenie.
- Co?
- Chcę,
żebyś zaczęła się leczyć. Dzieje się z Tobą coś złego. Martwię się o Ciebie..
- Martwisz..
- prychnęła. - Jak do mnie wrócisz to mi pomożesz
- Nie wrócę
do Ciebie Rose. Wróciliśmy do siebie i mnie zraniłaś. Nawet nie wiesz jak
bardzo.
- To było
silniejsze.
- Nie,
narkotyki.
- Rose
poszłaś do baru i zachowywałaś się jak dziwka. O to byłem wściekły. To mnie
zraniło. To było.. po prostu poniżej pasa.
-
Przepraszam...
- Proszę
Cie. Idź na leczenie.
- A co
potem?
- Będziesz w
szpitalu, wyleczysz się.. a potem spróbujemy..
- Kłamiesz.
- Będę
zdradzał z Tobą Renesmee. Będę przy Tobie. Tak jak w Manchesterze. - Ważne, że
uwierzyła i zgodziła się na leczenie.
- Weź
rzeczy. Zawiozę Cie. - Spakowała
się i wyszliśmy. Wsadziłem
jej walizkę do bagażnika, a potem otworzyłem jej drzwi. Uśmiechnęła
się dziwnie i wsiadła. Zignorowałem
to i wsiadłem na swoje siedzenie. Przez prawie godzinę drogi milczeliśmy. Potem
zajechałem pod ośrodek. Wysiedliśmy i poszliśmy do budynku. Chwilę
później musieliśmy się pożegnać. Przytuliłem ją.
- Dzięki.
- Chcesz,
żebym Cie odwiedzał ?
- Skoro mam
się wyleczyć, to to pogorszysz.
- Dobrze. Trzymaj
się Rose. - przycisnąłem usta do jej czoła i odszedłem. Chwilę
patrzyłem jak znika w korytarzu i wyszedłem. Nie czułem
się z tym najlepiej, ale to da spokój mi i mojej rodzinie. A jej to pomoże.
Westchnąłem i wróciłem do Londynu.
jak przeczytałam, że Harry zdradzi Renesme z Rose to zdziwiłąm się na maksa, ale na szczęście Harry wie co robi i nie jest taki głupi ;)
OdpowiedzUsuń+
zapraszam do siebie:http://revenge-harry-fanfiction.blogspot.com/
o matko boski błagam niech on znów nie wraca do Rose błaaaaaaagaaaaaaaaam <3
OdpowiedzUsuńjeja mam nadzieje że jednak Rose troche się ogarnie :d
OdpowiedzUsuńHarry nie zdradzi Renesme z Rose
OdpowiedzUsuńŚwietny... czekam na next:)
OdpowiedzUsuń<3 CUDO :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Harry zmądrzał i więcej nie zdradzi Rene ;) Czekam na next !!
OdpowiedzUsuńsuper :))
OdpowiedzUsuńBoski..! :)
OdpowiedzUsuńsuper;)
OdpowiedzUsuńO jezu ale się wystraszyłm... niech Harry już zostanie z Renesme bo innej opcji nie wytrzymam ;)
OdpowiedzUsuńKocham <3 Żeby Harry tylko już więcej nie zdradzał Rene... Czekam na nexta ;) :*
OdpowiedzUsuńNo ja myśle ze teraz To się troche im polepszy...
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Super rozdzial czuje ze jeszcze nie raz tu namiesza . Xx
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuń<3 - tyko tyle jestem w stsnie napisać <3 Czekam SZYBKo <3 ahha na next :3
OdpowiedzUsuńFajnie by bylo gdyby Rose sie poprawilo i zeby sie przyjaznila z nimi...
OdpowiedzUsuńAle jak Harry spróbuje z Róse od nowa i takie tam to koncze z tym blogiem x.x
Cudooo <3 <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :*http://kijciwokobitch.blogspot.com/
Kochana! A co z blogiem "Insomnia" ? :(
OdpowiedzUsuń