- Zayn -
poszłam na dół najszybciej jak mogłam -
Co mu się stało? - wyciągałam z lodówki lód, a potem opatrunki.
- Zapytaj
swojego kolegi. - I chyba
zemdlałam. Nie no.. nie
zemdlałam. Ale pobladłam na 100 %.
To było
pewne. Złapałam więcej powietrza.
- Zadzwoń po lekarza...- Okazało się ze Harry
ma stłuczone żebra. Nie ruszało
go to. Siedział cały dzień z Coco. Ciągle z nią rozmawiał o poważnych rzeczach. Jest taki
dziwny. Po prostu nie chciałam, żeby traktował mnie jak poważnie chorą. Muszę z nim
porozmawiać, ale chyba się boję.
Znów się zdenerwuje. Nie cierpię się z nim kłócić. CoCo
podeszła do mnie z niepewną miną.
- Co się
dzieje słońce?
- Tata
powiedział mi, że jest zmęczony i nie chce żebyśmy mu przeszkadzały kiedy
będzie odpoczywał.
- Dobrze... - Ale i tak za
nim poszłam. Aż do samej
sypialni. Zamknęłam spokojnie drzwi i się o nie oparłam. - Blake cię pobił ?
- Pobił ?
Nie. Dałem się pobić ? tak. Gdybym chciał już by nie żył.
- To po co
to zrobiłeś co? - byłam wściekła.
- Co ja
zrobiłem ?! O chuj Ci chodzi ?!
- Nie klnij
do mnie! Zachowujesz się jak dziecko! Co chciałeś mi pokazać? Że mnie to nie
będzie obchodzić?! Obchodzi ale to się robi chore. Wyżywaj się na pracownikach.
- Chcesz,
żeby Twój mąż był mordercą ? Chcesz tego ? To ty zachowujesz się w stosunku do
mnie jak żmija, a ciążowe humory wszystkiego nie tłumaczą.
- Nie
prawda. - odparłam zła. - Nie chcę po prostu, żebyś martwił się o wszystko
kiedy jest dobrze. Nie jestem chora.
- Ale nosisz
w sobie moje dziecko wiesz ?
- Dobrze to
wiem. I uważam na nie.
- Nie
wygląda.
- Nie?
Wszystko robię jak powinnam. Odpoczywam, jem co mi kazano, sprawdzam nawet
poziom cukru żeby nie był za duży.
-
Odpoczywasz ? I z tej okazji sprzątasz, chodzisz po całym mieście ?
- Spacery są
ważne. Nie ważne - Westchnęłam i wzięłam sportową torbę.
- Gdzie się
wybierasz ? Renesmee proszę Cie nie wychodź stąd bo kogoś zabiję, a najbliżej
będzie CoCo. - Spojrzałam
na niego
- Nie mów tak.
- Ty zostań.
Ja wyjdę. Na dworze jest zimno, nie chcę, żebyś się przeziębiła.
- Nie
wychodź. Ja po prostu mam dzisiaj pierwsze zajęcia w szkole rodzenia. Sam mnie
za pisałeś. A ty masz odpoczywać.
- Przecież
muszę iść tam z Tobą. - westchnął i z trudem zdjął koszulkę.
- Nie. -
Podeszłam do niego. - Przeżyję raz. W wannie nie utone. Masz leżeć.
- Renesmee..
musimy o czymś porozmawiać, ale się nie denerwuj. Obiecaj mi to.
- Mów.
- Muszę iść
na widzenie z Rose.
- Po
cholerę? - chyba mnie serce zakuło.
- CoCo.. -
mruknął i objął mnie w talii stając na przeciwko mnie. Normalnie to już bym
wtulała się w jego tors, ale brzuch mi przeszkadza.
- Harry, ale
kochasz mnie prawda? I chodzi tylko o
Coco? - zrobiło mi się smutno.
- Tak
kochanie. Nie poszedł bym tam gdyby nie chodziło o CoCo. Rose chce z nią
porozmawiać.
- Dobrze...
- Kocham Cie
najbardziej.
- Ja ciebie
tez i ufam ci.
- Dziękuję.
Odwiozę Cie do szkoły i pojadę tam z Coco. Potem Cie odbiorę.
- Boli?
- Nie.
- Wiem ze
tak.
- Nie boli
misiu.
- Nie jesteś
już zly? -oczy jak kota ze Shreka.
- Nie.
- Przytul.- Pocałował mnie w czoło i przytulił uważając na brzuch.
- Musimy już iść.
- Wiem. CoCo !
- Tatku?
- Chodź, idziemy.. Rozmawialiśmy przecież.
- No tak..ale nie chce...boje się Tatuś.
- Będę przy Tobie księżniczko.. Przecież mi ufasz.
- Nie zostawisz mnie?
- Nigdy.
- To chodźmy.. - Wziął ją na ręce i zeszliśmy do garażu. Odwieźli mnie do szkoły rodzenia i pojechali.
*** Oczami Harry'ego ***
Rozmowa Rose i Coco była.. wzruszająca. Rosie się zmieniła. Była taka jak kiedyś. Niall zabrał małą, a ja zostałem z nią sam na sam. Była zmęczona. To było widać. Opierała czoło o szybę.
- Jak się.. trzymasz Rosie ?
- Ciężko jak jesteś uzależniony.
- Przykro mi, ale byłaś niebezpieczna.. Nie chciałem, żebyś cierpiała..
- Ciesze się, że Ci się układa.
- Rose, a.. ty już wyszłaś z narkotyków ?
- Chyba jeszcze nie. - Kiwnąłem głowa i przygryzłem wargę.
- Co jest?
- Nie jestem szczęśliwy Rose.
- Nie? - Pokręciłem przecząco głową. - Byłem dopóki nie zrobiliśmy.. tego..
- Tęsknisz?
- Tęsknie.
- Ale ja jestem tu, a ty tam.
- Nawet gdybym Cie wyciągnął bylibyśmy tylko kochankami Rose..
- Nie wiem czy chciałabym psuć rodzime Coco. Parę rzeczy przemyślałam. Nie chcę być suką.
- Chciałbym, żeby było jak dawniej, ale ona jest w ciąży i.. i ja już nic nie mogę zrobić.
- Podobno ją kochasz.
- Sama
powiedziałaś mi jaka jest prawda o mnie..
-
Ta...Zrobisz jak uważasz.
- Chcesz być
moją kochanką ?
- Już nią
jestem.
- Kocham Cie
Rosie..
- Wiem.
Zawsze kochałeś. Ja ciebie też Kocham. - Pocałowałem
ją.
- Wyciągnę
Cie stąd.. Obiecuję.
- Będę
czekać.
- Kocham
Cie. Trzymaj się skarbie. - pocałowaliśmy się jeszcze raz. Niestety
musiałem już iść. Poszedłem do auta. Coco dzisiaj
śpi u Nialla. Miałem lepszy humor. Rosie zawsze mi go poprawia.
Wyciągnę ją.
Najwyżej będę prowadził podwójne życie. Trudno. Nie
mogę bez niej żyć. Jeszcze tego wieczoru zrobiłem przelew jako kaucję. Jutro
miałem ją odebrać. Mam też inny pomysł.
Rosie
zamieszka w moim apartamencie w Manchesterze. Mam tam firmę więc Renesmee nie
powinna nic podejrzewać. Wszystko
sobie poukładam.
~*~
Leżałem z nią w łóżku, gdy zadzwonił telefon.
- Stary wiem
ze jesteś w delegacji, ale Renesmee rodzi - Liam.
- Stary,
będę dopiero za jakieś dwie godziny ! - zerwałem się z łóżka.
- Za nią nie
urodzisz.
- Okej,
dzięki za info. - rozłączyłem się i założyłem bokserki.
- Serio
musisz jechać ? Urodzi to urodzi.
- Rosie
skarbie.. to moje dziecko. Chciałbym przywieźć tutaj CoCo, ale wtedy
musielibyśmy trzymać się od siebie na dystans, a tego nie potrafię zrobić. - Pokręciła
tylko głową i mnie ostatni raz Pocałowała.
~Renesmee~
- Mogę złamać ci rękę? -
Liam prowadził mnie przez szpital.
- Jeszcze mi
się przyda, Hazz zaraz przyjedzie.
- Co mnie
Harry jak boli! - Aaaa. Jakieś
pielęgniarki mnie zabrały na porodówkę.
- Pan jestem
ojcem dziecka ? zapraszamy - Popchnęły Liama ubierając go w jakiś fartuch. Będzie
drama. A Teraz boli. Rodziłam kilka godzin. W końcu...nie usłyszałam płaczu.
Coś się działo. Lekarze robili coś przy moim dziecku. Jest..
Płacze, a ja odetchnęłam z ulgą.. Jezu..
Podali mi
moją córeczkę. Jeju...Nareszcie.
- Hej
Nadine.. - byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Poczułam pocałunek na czole. Jest i
mój narzeczony. Ostatnio był taki spokojny, o nic się nie złościł. To było bardzo
miłe. Miałam nadzieję, że nie będziemy się już tak kłócić. Niestety
Harry teraz często wyjeżdża. Otwiera nowe filie. Rozumiem to i nie robię
awantur. Nadine...jest
śliczna. Wzięli ją na badania a ja zasnęłam.
Obudziłam
się dopiero 2 dni później, a jego oczywiście nie było. Ech.. Co zrobić..
~Harry ~
- Hej
kochanie..- właśnie przyjechałem do Manchesteru. Rose od razu ciągnęła mnie do
sypialni.
Całowała
mnie nie dając dojść do słowa. Po chwili nie miałem koszuli.
- Rosie
misiu.. posłuchaj..
- No co? -
jęknęła.
- Chodźmy
gdzieś.. na kolację.. czy coś.. chyba, że wolisz tu zostać..
- Jesteś
zbyt znany.
- To może
zamówimy coś ? Chcę spędzić z Tobą czas nie tylko w łóżku. - odgarnąłem jej
włosy z buzi.
- Aww jesteś
słodki.
- Kocham
Cie. Bardzo. - położyłem ją na łóżku.
- Ja ciebie
tez bardzo kocham.
- Boje się,
że znowu znikniesz..
- Już nigdy.
-
Przysięgasz ?
- Przysięgam. Żenisz się z nią ?
- A co to
zmieni ?
- Zostaw ją.
- Nie mogę..
- Mam
jeszcze jedno dziecko.
- To je
czasem odwiedzisz. Jeju nie lubię dzieci. Zawsze są kłopotem.
- Rose my
też mamy dziecko i jeżeli do Ciebie wrócę, to będę chciał mieć ich więcej.
Rozumiesz to ?
- Nie będę
mieć dzieci. Nie po to jedno usuwałam. Już nie mogę.
- Co ?
- No nie
chciałam się martwić tym kiedy mogę zajść a kiedy nie.
- Chyba..
muszę wyjść..
- Masz
dwójkę. Wystarczy ci.
- Nie
kochasz mnie Rose..
- Boże, Harry przestań zachowywać się jak dziecko.
Kocham. Ty chcesz, ja nie chce i nie mogę. Jasna sprawa.
- Rose
wiedziałaś, że zawsze chciałem mieć dużą rodzinę.
- Ale ja nie
chciałam. Masz dwójkę. To i tak dużo. Renesmee ci może rodzić jak taka chętna.
- Rozmawiamy
o nas !
- Nie podnoś na mnie głosu. - warknęła. - Co zrobisz jak nie mogę? Nic.
- A założysz
się. ?
- Usunęli mi
co trzeba. Nie chcę mieć dzieci. Pojmij to w końcu. Pieluchy, bród i smród.
Tyle.
Jestem na
nią taki wściekły.. Ukaram ją tak jak robiłem to dawniej.
- Rozbierz się Rose.
- Nie. -
odparła. - Nie rozkazuj mi Harry. Trochę
się pozmieniało kochanie.
- Chcę
zrobić to analnie.
- Wiesz dawno
tego nie robiłeś. Będzie boleć. Nie.
- To ma być
kara, a nie przyjemność Rosalie..