piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 34

- W małym mieszkaniu. Przeżyjesz?
- Nie wiem, ale może dam radę. - znowu się uśmiechnął. Ja też. 
- Jak ta kanapa?
- Co ?
- Czy sofa w salonie wygodna ?
- Średnio.
- Tak myślałam. - Poszliśmy do dzieci. Nadine od razu weszła mu na kolana, a Coco siedziała obok mnie oglądając bajkę. Usiadłam za nią . Zaczęłam czesać jej warkocza a ona jadła .
- Renesmee zjedz. - powiedział Harry. Harry, który pewnie nie jadł od 3 dni.
- Nie. Ty. - wbiłam w niego surowy wzrok.
- Jadłem.
- Jeszcze.
- Rene.
- Styles.
- Na serio nie jestem głodny. - i dlatego chudniesz w oczach.
- Zaczekaj - powiedziałam do małej i zaczęłam go karmić. Śmiał się z niechęcią jedząc pizzę.
Skończyłam i wytarłam mu buzię. Potem pocałowałam w policzek. Był zdziwiony, ale uśmiechnięty.
- Lulu - Nadine marudziła. Harry ją zaniósł i uśpił. Wzięłam jeden kawałek pizzy i też zjadłam, a potem sprzątnęłam. - Kąpiemy się? - Podniosłam Coco.
- Idź z tatą. - poszła do swojego pokoju. Poszłam do salonu i usiadłam na dywanie. Bawiłam się łańcuszkiem.
- CoCo jest strasznie szczera. - powiedział Hazz żeby przerwać milczenie.
- Tak. Po tobie - spojrzałam na niego. Jest strasznie zmęczony. Coś się z nim złego dzieje.
- Harry dobrze się czujesz? - Podeszłam do niego.
- Tak, dlaczego ? - spojrzał na mnie. Ma przekrwione oczy.
- Wyglądasz...okropnie - przestraszyłam się. - Co się dzieje?
- Nic.
- Hazz widzę. Nie jadasz, nie sypiasz. Nie pokutuj tak.
- Gdybym mógł to bym jadł i spał. Nie mogę to tego nie robię, a teraz wybacz, ale jest mi niedobrze.- poszedł do łazienki. Poszłam do sypialni i przygotowałam dla niego łóżko. Gdy tylko wyszedł z łazienki, tam go zaprowadziłam.
- Nie ma nawet takiej opcji Renesmee.
- Kładz się i ze mną nie dyskutuj Harry - ściągnęłam mu koszulkę i posadziłam go na łóżku. Przyniosłam mu wody, a do ust wcisnęłam proszki nasenne.
- Nie chce ! Renesmee przestań.
- Jesteś wrakiem człowieka. Ja też. Wiesz jak tam pusto w środku, ale musiałam się pozbierać dla dzieci. Jeśli nie dla dzieci to pozbieraj się dla mnie. - odgarnęłam loki z jego czoła. Przytulił mnie mocno do siebie i położył się. Usnął przyciskając mnie do swojego ciała, a mi było tak dobrze, że usnęłam razem z nim. Chyba obudziłam się pierwsza. Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że leżałam na jego torsie. Spał spokojnie przez sen gładząc moje włosy. Nie chciałam wstawać ale...Powoli wymknęłam się z łóżka. W kuchni zrobiłam dla niego dość bogate śniadanie i zaniosłam. Postawiłam je na szafce. Nie wypuszczę go z łóżka jak nie zje.
- Dlaczego mnie zostawiłaś ? - mamrotał przez sen wodząc rekami po łóżku. - Nie kocham Rose. Kocham Ciebie. - jęczał przez sen. Patrzyłam na niego. Moja ręka głaskała jego policzek.
- Chcę Ci powiedzieć tak wiele, ale to nic nie zmieni nie.. nigdy nie będziesz z takim chujem jak ja. - zaciskał mocno powieki. Wyglądał jakby ktoś go torturował, a to jego własna psychika.
- Harry - szepnęłam. Widziałam jak to wszystko przechodzi. Czuł się winny. Bo był winny, ale zaślepiony. Odzyskał je po kilku latach cierpienia. Wychodził z depresji czując obecność Rose i CoCo. Teraz wpada w nią bo go odpycham. 
- Renesmee.. - usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.
- Kocham cię. - Złapałam jego ręce i spojrzałam w jego oczy .
- Ja Ciebie też.. - oddychał niespokojnie
- Obiecaj mi. Tu. Teraz. Nigdy więcej...- oparłam czoło o jego czoło.
- Usłyszałaś co mówiłem przez sen.. przepraszam..dlatego nie chce spać.
- Obiecaj mi Harry, że już nigdy więcej nie zamkniesz dla mnie serca .
- Obiecuję.
- I zawsze będziesz.
- Nigdy nie chciałbym odejść.
- To brzmi jak przysięga małżeńska - Zaśmiałam się ocierając łzy. Przytulił mnie mocno. Słuchałam jak bije jego serce. Zamknęłam oczy.
- Dziecko nam płacze. - zaśmiał się i wstał.
- Zostań. Ja pójdę. Zjedz - cmoknęłam przelotne jego usta i poszłam do córki. Ale nie ucichła. Musiałam zanieść ją do Hazzy.
- Widzisz? Jest tata. - Na czworakach przeszła przez całe łóżko i usiadła obok niego. Spojrzał na nią, a ona uśmiechnęła się w ten uroczy sposób.. Po prostu to było takie cudowne. Usiadłam na łóżku obejmując rękoma nogi. Patrzyłam na nich. Harry jadł, a ona na niego patrzyła. 
- Tata ! - zaczepiała go. Włożyła mu paluszki do dołeczka w policzku.
- Co ty pieszczochu mały chcesz ? - skończył jajecznicę i podrzucił ją do góry. Zaśmiała się, a gdy ją opuścił zaczęła ciągnąc go za włosy.
- Mamusia.. - CoCo przyszła i się do mnie przytuliła.
- Cześć koteczku. Jak się spało?
- Dobrze, a Wam ? - dała ojcu buziaka. Nadine właśnie gryzła poduszkę.
- Już wiem. Jej zęby wychodzą i dlatego tak płacze.
- Nie. Ona płacze bo Wy się kłócicie. Przecież ona już ma zęby. - powiedziała CoCo.
- Tylko dwa.
- Ale ona mi powiedziała.
- Nie mogła ci powiedzieć . Jest za mała.
- Tak ? To czemu przy tatusiu nie płacze ?
- Bo jesteśmy tu wszyscy.
- Widzisz ? - tuliła się do mnie, a Nadine gryzła palec Hazza. Pocałowałam ją we włosy. Przerobiliśmy juz etap brania wszystkiego do buzi, to teraz gryzienie,
- Ał. - zabrał jej rękę, a ona wyglądała jak zbity pies.
- Tata - i zaczęła marudzić. Pochyliłam się i znów cmoknęłam go w usta. Uśmiechnął się i wziął ja na kolana. Szukała czegokolwiek, żeby gryźć. Został jej tylko smoczek. Miała monia i nie marudziła, a ja zrobiłam śniadanie dla Coco. W tym czasie Hazz kąpał malucha. Wyniósł ją ubraną w różowy dres. Zaśmiałam się tylko i wzięłam małą na ręce.
- Renesmee jak CoCo wychodziły zęby to tak nie płakała. Może trzeba to sprawdzić ? - usiadł obok starszej dziewczynki.
- To chyba zależy od dziecka.
- Mama am. - Nadi wypluła smoczka. Zrobiłam jej kaszkę i nakarmiłam ją. Zjadła wszystko co było dziwne.
- Dziecko zadziwiasz mnie. - I już wędruje do Harry'ego. Zakochana chyba.
- Robi mi się przykro...
- Czemu ?
- Woli ciebie. - Poszłam umyć się z jej jedzenia. Wzięłam szybki prysznic. Usłyszałam płacz Nadine. Jezu oszaleję. Zdążyłam ubrać bieliznę i pobiegłam do niej. Wierciła się po kanapie zjadając poduszki, Harry'ego i wszystko co miała pod ręką. Boże, te zęby nas wykończą.
- Chodź tu pieszczochu mały.. - Harry wziął ją na kolana i przytulił. Władowała sobie całą piąstkę do buzi. Była bardzo zainteresowana swoją rączką. Coco oglądała bajkę. Poszłam do komody szukając ubrań. Tutaj też parę miałam.
- Lubię to co widzę. - mruknął Harry.Pokręciłam głową wyciągając czarne spodnie i koszulę w kratę.
- Mama.. - Nadi patrzyła na mnie już bliska płaczu. Harry dał jej smoczka. Ubrałam się i wzięłam ją na ręce. Zaczęłam robić jakieś głupie miny, gadać od rzeczy  a ona się śmiała. CoCo z Harrym oglądali coś na laptopie.
- Co oni robią? Zobaczymy królewno?
- Tak. - wyciągnęła rączkę po smoczka. Dałam jej smoczka i usiedliśmy obok nich. Harry i CoCo oglądali kolory farb. Zielenie. Chociaż ona nie ma różowej obsesji
- Ten ładny.
- CoCo.. a różowy.. - przytulił ją.
- Tato!
- Harry!
- Bam! - Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a zwłaszcza Hazz. Coco pocałowała go w policzek, ja w drugi a Nadi dała buziola. Nadi potrafi usiąść Harry'emu na kolanach i tylko się do niego uśmiechać.
- Skarby, idziemy na spacer? - spytałam.
- Zimno jest strasznie.. Poza tym musimy jechać do domu. Zobaczyć jak remont.
- Dobrze..
- Chcecie jechać już teraz ?
- Tak. - Poszedł ubrać Nadine,a  ja CoCo. Później wyszliśmy. Idąc do jego auta, zobaczyłam że moje jest...spalone.
- Renesmee ? - Hazz spojrzał na mnie nie wiedząc o co mi chodzi.
- Mój...mój samochód - wydukałam podchodząc bliżej. O, nawet napis był. "Suka".
- Przykro mi.. - podszedł do mnie.
- Ja ją zajebie - wściekłam się.
- Spokój.. Bądźmy mądrzejsi.. Rozwiążę to w inny sposób. A auto kupię Ci nowe. - objął mnie ramieniem i zaprowadził do auta. Wsiadłam zła. Niecierpię jej. Boże jak ja jej nienawidzę.
Harry położył dłoń na moim udzie uspokajając mnie. Jechał powoli w stronę naszego nowego domu.
Położyłam rękę na jego i potarłam kciukiem. dobrze, że tu jest.
- Ciekawe ile się zmieniło.. - próbował odwrócić moją uwagę.
- Tak, ciekawe. - Chwilę później już tam byliśmy. Weszliśmy do środka. Miałam na rękach CoCo.
Byłam w szoku. Dom był już prawie gotowy. A to wszystko w jedną noc. Bynajmniej cały dół był już przygotowany.
- Jak ładnie - powiedziałam zdumiona. Byłam w szoku kiedy zobaczyłam pokój CoCo. Był.. Troszeczkę inny niż sobie wyobrażałam i całkowicie inny niż taki o jakim mówiła CoCo, ale po jej rekacji zgaduję, że właśnie taki miał być.
- Jest śliczny tato.
- Taki chciałaś ? - pocałował ją w czółko.
- Tak jest super. Dziękuję! - wtuliła się. - A pokażesz mi pokoik braciszka?
- Kogo ? - spojrzał na nią zaskoczony.
- No braciszka.
 - Nie będziesz teraz miała braciszka CoCo. Następna jest moja sypialnia. - powiedział otwierając drzwi. Bardzo, ale to bardzo mi się spodobała. Rozejrzałam się z uśmiechem.
- Ładna.
- Następna jest Twoja. - Przeszliśmy do pokoju obok. Zbierałam szczękę z podłogi. Nadi obśliniła Harry'emu cały kołnierzyk od marynarki. Tylko to zdążyłam zauważyć zanim mocno się do niego przytuliłam.
- Tak bardzo dziękuje.
- Nie ma za co.. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Jestem szczęśliwa. Mam was.
- A my Ciebie. - pocałował mnie krótko. Zaśmiałam się, bo dziewczynki zakryły oczy.
- Jeszcze jedno.. - poprowadził nas gdzieś. Otworzył drzwi balkonowe, a ja oniemiałam.
- O matko - zakryłam usta. Piękny tunel róż rozciągał się przed nami.
- Harry to cudowne.
- Dalej jest jeszcze plac zabaw i miejsce na grilla czy coś. Róże są specjalne, będą kwitły przez cały rok. - uśmiechnął się.
- To bardziej przypomina drogę do ołtarza.
- Na to też przyjdzie czas skarbie. - postawił Nadine na ziemi i trzymał za rączki. Rozglądała się zszokowana chyba pierwszy raz stojąc. A potem się uśmiechnęła się i zaczęła uginać nogi.
- Stój dzielnie. - powiedział prostując ją.
- Tata...
- Córka.
- Jest idealnie - powiedziałam.
- Ciesze się. - podszedł do niego jakiś facet.
- Jutro skończymy wszystko.
- Świetnie się panowie spisali. Bardzo dziękuję.
- Nasza praca. Cieszę się, że się podoba - odszedł. Hazz kucnął tak, że Nadi była między jego nogami. Desperacko próbowała usiąść, ale on jej nie pozwalał.
- Tata!
- No co ?
- BAM!
- Bam nie. Stoimy.
- Tata bam.
- Córka nie.
- Ale reżim.
- Nie wiem jak Tobie, ale mnie zaczęło trochę męczyć noszenie jej na rękach bo już o,5 kg nie waży.
- Lepsze noszenie niż wstawanie w nocy w najgorszym okresie.
- Wybacz. - Popatrzyłam na małą i już po jej minie widziałam, że trzeba ją przewinąć.
- Co ? - Harry spojrzał na mnie.
- Chyba musisz ją przebrać. - Pokiwał głową i wziął ją do domu.

~*~

Pojechaliśmy do moich rodziców. Chcieliśmy zaprosić ich na święta. Harry był strasznie zdenerwowany.
- Spokojnie.
- Oni o wszystkim wiedzą ?
- No przecież wiedzieli że ..
- Że co ?
- O tym co się stało.
- Twój ojciec mnie zajebie. Może pójdziesz sama..
- Poczekaj w aucie.
- Ok. - zaparkował pod kamienicą. Pocałowałam go w policzek i wzięłam torebkę.
- Powodzenia. - Wysiadłam i poszłam do mieszkania.
- Cześć.
- Cześć córeczko. - mama mnie przytuliła.
- Chcę was zaprosić na święta.
- Do Twojego mieszkania ?
- Nie, do domu.
- Aż tak Ci się powodzi ? - zażartował ojciec.
- Tato...tylko się nie denerwuj.
- Wróciłaś do męskiej dziwki ?

19 komentarzy:

  1. hhahahaha jaki miły tatuś xd super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!!! Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! Czekam na nexta! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. końcówka najlepsza KOCHAM<3
    +
    +
    +
    zapraszam do siebie: http://revenge-harry-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg!
    Świetny!
    Cudowny!
    Boski!
    Czego chcieć więcej?!
    Czekam na nn :*
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham ojca <3 rozdział świetny oby tak dalej! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. super :) "wróciłaś do męskiej dziwki" mnie rozwala xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha koncowka najlepsza:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha męskiej dziwki no jebłam.Rozdział jak zawsze świetny czekam na next ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Casino Finder (Google Play) Reviews & Demos - Go
    Check good air jordan 18 retro men Casino Finder (Google Play). A look at some of the how to get air jordan 18 retro best gambling sites 실시간 스포츠 배팅 in the world. how to buy air jordan 18 retro yellow They offer a full air jordan 18 retro toro mens sneakers great site game library,

    OdpowiedzUsuń