Nadine mnie
olała i poszła do Harry'ego. Przynajmniej mam CoCo. Razem czesałyśmy lalki.
- Kocham cię
wiesz?
- Ja Ciebie
też mamo.
- Bardzo -
przytuliłam ją i zamknęłam oczy.
- Baam ! -
Nadi rzuciła we mnie smoczkiem. Uśmiechnęłam
się do niej. Wyszczerzyła
się. Jezu jak ja kocham jej uśmiech. Harry mi ją
podał. Usiedlismy obok choinki.
- Otwieramy
prezenty ?! - pisnęła CoCo.
- Tak,
proszę - Podałam jej parę pudełek.
- Prezenty?
Przecież wczoraj.
- Ale ja
mogę Renesmee. - Otworzyłam
pierwszy pudełko. Czarne szpilki robiły wrażenie. CoCo
zachwycała się swoimi nowymi pierdółkami, a Nadi molestowała nowe misiaki. Ze wstążka w
ustach otwierałam prezent Wstałam aby cała sukienka ukazała się w swojej
długości. Harry
obserwował mnie z uśmiechem.
- Wow?
Boże...
- Coś nie
tak kochanie ?
- Piękna.
- Ciesze
się. - poczekajcie dziewczyny za chwilę przyjdę. Uśmiechnął się dziwnie i
wyszedł. Jeszcze
zobaczyłam bransoletkę z białego złota z osadzonymi
brylantami.
- CoCo..-
odwróciłam się w stronę kuchni. Harry kucał trzymając między nogami malutkiego
pieska.
- Wygląda
jak Misio - powiedziała i podekscytowana pobiegła po pieska.
- Hał Hał !
- powiedziała Nadine pokazując na niego paluszkiem.
- Tak
księżniczko.
- Tam ! -
powiedziała do mnie i próbowała wstać. Pomogłam
jej. Prowadziłam do pieska. Tym razem było osiem kroków. Obok niego
już usiadła i zaczęła tarmosić. Harry z uśmiechem patrzył na podekscytowane
córki. Obu się
strasznie podobał. Był słodki. Mi zresztą
też. Przynajmniej Nadine na chwilę zostawiła mojego narzeczonego i mogłam się
do niego przytulić.
- Jakiś
grafik trzeba rozpisać bo to to przytulanka.
- Nie
chciałem wilczura.. On nie gryzie. Nigdy.
- To dobrze.
- ugryzłam go lekko w szyję.
- Wilczur. -
mruknął i mnie pocałował.
- To co ? Do
nowego roku masz wolne?
- Tak.
- No i
świetnie.
- No
widzisz.. Co robimy w sylwestra ?
- Oglądamy
telewizję.
- A tak na
serio ?
- Serio?.hm
oglądamy telewizję
- To widzę ambitnie..
- Ja zawsze
kreatywnie.
- Myślałem,
że gdzieś wyjdziemy.
- Jak chcesz
Hazz. - Wzruszył
ramionami. Piesek usnął, a CoCo i Nadi wróciły do zabawy.
- Trzeba
zrobić obiad. - powiedział wstając z podłogi.
- Co jemy? -
poszłam do kuchni.
- Kurczak ?
- Ooo
kurczak. - Uśmiechnął
się i wyjął go z lodówki.
- To robimy.
- Robimy. -
przygotował mięso, a ja obrałam i pokroiłam warzywa. Dzieci
grzecznie się bawiły. A raczej Coco opiekowała się małą.To fajne, że
to robi. Urocze.
- Czemu tu
jest tak gorąco. - mruknęłam. Wszystko się do mnie kleiło.
- Wydaje ci
się..
- Wcale nie
- potarłam czoło. Tu jest duszno. Otworzył
okno. Nie pomogło.
Obmyłam twarz zimną wodą.
- Idź się
połóż kochanie
-Nie.
-
Natychmiast. Poszłam na
górę. Czułam się śnięta. Położyłam
się i usnęłam. Kiedy wstałam musiałam zwymiotować. Okropnie się
czułam. Do dupy jednym słowem. Uroki ciąży. Wzięłam
telefon i zadzwoniłam do szefa. Dostałam opierdol za to ze chc
się zwolnić.
Nie miałam
innego wyjścia. Zapytał kto jest moim narzeczonym bo chciał przemówić mu do
rozumu, ale jak się dowiedział to mu się odechciało. Od razu
zmienił ton. Pożegnał się dziękując zw współpracę.
- Miś ? -
Hazz wszedł do sypialni. - I jak się czujesz ?
- Źle-
mruknęłam rzucając telefon na łóżko.
- Przynieść Ci coś ?
- Nie.
Dziękuję.
- Może
jednak..
- Nie,
naprawdę.
- Zejdziesz
do nas ?
- Tak -
wyplątałam się z kołdry. Wyciągnął do
mnie rękę. Podałam mu
swoją i zeszliśmy na dół.
Dziewczynki
bawiły się z pieskiem, a z kuchni coś cudnie pachniało. Błagam.
Jeść. Pobiegłam tam. Od wczoraj nic nie jadłam, a już 12. Na szczęście
w lodówce czekało na mnie śniadanie. Zjadłam i
sprzątnęłam. Poszłam do dzieci. Nadal bawiły
się z pieskiem.
-
Haaaaaarrrrrrrrrry.
- Cooooo ?
-
Kochaaaaaasz mnie? Przytulisz?
- Hmm... no
nie wiem, nie wiem.. - przytulił mnie do siebie i głaskał po włosach. Wtuliłam się
w niego jak dziecko. Ale mi dobrze było.
- Tatku.. -
Nadine już zazdrosna o niego.
- Już ci
robię miejsce - zaśmiałam się i odsunęłam. Weszła mu na
kolana i spojrzała na mnie jak na wroga.
- Ej. -
skarciłam ją. Wtuliła się
w ojca ciągle patrząc na mnie. Pogroziłam
jej palcem i bawiłam się z CoCo.
- Mama fu. -
usłyszałam tylko. Czułam jak szlag mnie trafia. Jasne. Byłam
fajna jak ojca nie było.
Dała
Harry'emu buziaka i bawiła się jego włosami. Podrywa mi narzeczonego. To jest
dziwne...
- CoCo
idziemy na spacer? A potem na lodowisko. - zaproponowałam. Zgodziła się i
pobiegła ubrać.
- Dzięki za
zaproszenie kochanie. - mruknął Hazz.
- Myślę, że
ona ci chętnie potowarzyszy - wystawiłam mu język.
- Och daj
spokój Renesmee. Jesteś zazdrosna o nasze dziecko.
- Ja? -
zaśmiałam się. - To nasze dziecko jest zazdrosne o ciebie.
- Idź mama !
- krzyknęła na mnie. Tego już nie wytrzymam. Wstałam i
zabierając drugą córkę wyszłam. Mam
nadzieję, że Harry coś jej powie.
~Harry ~
Po poważnej
rozmowie z Nadi, której i tak pewnie nie zrozumiała wyszliśmy z psiakiem do
ogrodu.
Latał po
śniegu zostawiając ślady. Nadine
maszerowała powoli kiedy trzymałem ją za rączki. Podniosłem głowę i zobaczyłem
Rose. Zmierzała pewnie w moją stronę.
- Musimy
pogadać - stanęła przede mną. - Uważam, że po prostu potrzebowaliśmy przerwy.
- Spierdalaj. - powiedziałem kontynuując moją
drogę z Nadi.
- Harry -
złapała moje ramie.
- Czego ?
Zabieraj łapy. - strzepnąłem jej rękę i wziąłem córeczkę na ręce.
- Nie mów
tak do mnie. Znów do niej wróciłeś? Proszę cię.
- Wróciłem
do niej, biorę z nią ślub i będę z nią miał kolejne dziecko. Kocham ją, CoCo i
Nadine. Ciebie nie ma już na tej liście.
- Wcześniej
też tak mówiłeś a i tak było ci źle.
- Bo wtedy
wierzyłem w to, że ty się zmieniłaś.
- Zmieniłam
się. Kochanie. - patrzyła na mnie dużymi oczami. W jednej
chwili usłyszałem kroki za sobą. Rene złapała ją za włosy i ciągnęła do bramy. Podałem
szybko Nadi CoCo i rozdzieliłem je.
- Renesmee
idź do dzieci. Ja to załatwię.
- Dlaczego
ty?! Jakbym mogła to bym ją kurwa zajebała. Szmata - chwilę się szarpały ale
znów je rozdzieliłem. Wściekła poszła do domu.
- Idź stąd
Rose. My jesteśmy już przeszłością.
- Hazz daj
mi ostatnią szansę.
- Dostałaś
ją. Wyjdź. - otworzyłem jej furtkę.
- Harry -
złapała moją rękę. Wyrwałem ją
szybko.
- Nie
rozwalisz mojej rodziny kolejny raz Rosalie. Nie skrzywdzę więcej Renesmee i
CoCo przez Ciebie rozumiesz ?! Jestem z kobietą, dla której ja jestem
ważniejszy niż jej zachcianki ! Która kocha mnie, a nie moje pieniądze !
- Ciebie też
kochałam! To ona zniszczyła nasz związek!
- Nie Rose.
To Ty zniszczyłaś nasz związek swoją " śmiercią ", narkotykami i
hmm.. Blakiem.
- Ty Blake'a
w to nie mieszaj.
- To Ty
odpierdol się ode mnie i mojej rodziny. Idź sobie wytnij jakiś narząd, żebyś
mogła lepiej laski robić, albo sobie lewatywę zrób. Uderzyła
mnie mocno w twarz. Nie myślałem
długo co robię i po prostu jej oddałem. Popatrzyła
na mnie wściekła, trzymając się za policzek.
- Skurwysyn.
- Dziwka. -
syknąłem wypychając ją za furtkę
Jak ja to kocham <3 !
OdpowiedzUsuńI czekam na kolejny rozdział aaa i jakbyś mogła dodaj też w My Black Angel :)
:***
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuńWow dobrze jej tak...
OdpowiedzUsuńuuuuuuu się dzieje <3
OdpowiedzUsuńKocham to!!! Najbardziej końcówkę ;D
OdpowiedzUsuńo mój Boże jaki cudny aaaa <3
OdpowiedzUsuńwyobraziłam sobie jak się szarpały :) boskie
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze :***
OdpowiedzUsuńSuper!!! Końcówka najlepsza :) Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńZajebisty *.*
OdpowiedzUsuńSuka ;) oczywiście rose xd
OdpowiedzUsuńswietny:)
OdpowiedzUsuńGenialny <33
OdpowiedzUsuńWooow. Hazza zmądrzał :3 nie mogę doczekać się nexta ;)
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńA gdyby nadi czuła coś do Harrego jak do chłopaka nie do taty O.o xd
OdpowiedzUsuń