czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 36

Nadine mnie olała i poszła do Harry'ego. Przynajmniej mam CoCo. Razem czesałyśmy lalki.
- Kocham cię wiesz?
- Ja Ciebie też mamo.
- Bardzo - przytuliłam ją i zamknęłam oczy.
- Baam ! - Nadi rzuciła we mnie smoczkiem. Uśmiechnęłam się do niej. Wyszczerzyła się. Jezu jak ja kocham jej uśmiech. Harry mi ją podał. Usiedlismy obok choinki.
- Otwieramy prezenty ?! - pisnęła CoCo.
- Tak, proszę - Podałam jej parę pudełek.
- Te są dla Ciebie. - Harry podał mi paczki z uśmiechem.
- Prezenty? Przecież wczoraj.
- Ale ja mogę Renesmee. - Otworzyłam pierwszy pudełko. Czarne szpilki robiły wrażenie. CoCo zachwycała się swoimi nowymi pierdółkami, a Nadi molestowała nowe misiaki. Ze wstążka w ustach otwierałam prezent Wstałam aby cała sukienka ukazała się w swojej długości. Harry obserwował mnie z uśmiechem.
- Wow? Boże...
- Coś nie tak kochanie ?
- Piękna.
- Ciesze się. - poczekajcie dziewczyny za chwilę przyjdę. Uśmiechnął się dziwnie i wyszedł. Jeszcze zobaczyłam bransoletkę z białego złota z osadzonymi brylantami.
- CoCo..- odwróciłam się w stronę kuchni. Harry kucał trzymając między nogami malutkiego pieska.
- Wygląda jak Misio - powiedziała i podekscytowana pobiegła po pieska.
- Hał Hał ! - powiedziała Nadine pokazując na niego paluszkiem.
- Tak księżniczko.
- Tam ! - powiedziała do mnie i próbowała wstać. Pomogłam jej. Prowadziłam do pieska. Tym razem było osiem kroków. Obok niego już usiadła i zaczęła tarmosić. Harry z uśmiechem patrzył na podekscytowane córki. Obu się strasznie podobał. Był słodki. Mi zresztą też. Przynajmniej Nadine na chwilę zostawiła mojego narzeczonego i mogłam się do niego przytulić.
- Jakiś grafik trzeba rozpisać bo to to przytulanka.
- Nie chciałem wilczura.. On nie gryzie. Nigdy.
- To dobrze. - ugryzłam go lekko w szyję.
- Wilczur. - mruknął i mnie pocałował.
- To co ? Do nowego roku masz wolne?
- Tak.
- No i świetnie.
- No widzisz.. Co robimy w sylwestra ?
- Oglądamy telewizję.
- A tak na serio ?
- Serio?.hm oglądamy telewizję
- To widzę ambitnie..
- Ja zawsze kreatywnie.
- Myślałem, że gdzieś wyjdziemy.
- Jak chcesz Hazz. - Wzruszył ramionami. Piesek usnął, a CoCo i Nadi wróciły do zabawy.
- Trzeba zrobić obiad. - powiedział wstając z podłogi.
- Co jemy? - poszłam do kuchni.
- Kurczak ?
- Ooo kurczak. - Uśmiechnął się i wyjął go z lodówki.
- To robimy.
- Robimy. - przygotował mięso, a ja obrałam i pokroiłam warzywa. Dzieci grzecznie się bawiły. A raczej Coco opiekowała się małą.To fajne, że to robi. Urocze.
- Czemu tu jest tak gorąco. - mruknęłam. Wszystko się do mnie kleiło.
- Wydaje ci się..
- Wcale nie - potarłam czoło. Tu jest duszno. Otworzył okno. Nie pomogło. Obmyłam twarz zimną wodą.
- Idź się połóż kochanie
-Nie.
- Natychmiast. Poszłam na górę. Czułam się śnięta. Położyłam się i usnęłam. Kiedy wstałam musiałam zwymiotować. Okropnie się czułam. Do dupy jednym słowem. Uroki ciąży. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do szefa. Dostałam opierdol za to ze chc się zwolnić.
Nie miałam innego wyjścia. Zapytał kto jest moim narzeczonym bo chciał przemówić mu do rozumu, ale jak się dowiedział to mu się odechciało. Od razu zmienił ton. Pożegnał się dziękując zw współpracę.
- Miś ? - Hazz wszedł do sypialni. - I jak się czujesz ?
- Źle- mruknęłam rzucając telefon na łóżko.
- Przynieść Ci coś ?

- Nie. Dziękuję.
- Może jednak..
- Nie, naprawdę.
- Zejdziesz do nas ?
- Tak - wyplątałam się z kołdry. Wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją i zeszliśmy na dół.
Dziewczynki bawiły się z pieskiem, a z kuchni coś cudnie pachniało. Błagam. Jeść. Pobiegłam tam. Od wczoraj nic nie jadłam, a już 12. Na szczęście w lodówce czekało na mnie śniadanie. Zjadłam i sprzątnęłam. Poszłam do dzieci. Nadal bawiły się z pieskiem.
- Haaaaaarrrrrrrrrry.
- Cooooo ?
- Kochaaaaaasz mnie? Przytulisz?
- Hmm... no nie wiem, nie wiem.. - przytulił mnie do siebie i głaskał po włosach. Wtuliłam się w niego jak dziecko. Ale mi dobrze było.
- Tatku.. - Nadine już zazdrosna o niego.
- Już ci robię miejsce - zaśmiałam się i odsunęłam. Weszła mu na kolana i spojrzała na mnie jak na wroga.
- Ej. - skarciłam ją. Wtuliła się w ojca ciągle patrząc na mnie. Pogroziłam jej palcem i bawiłam się z CoCo.
- Mama fu. - usłyszałam tylko. Czułam jak szlag mnie trafia. Jasne. Byłam fajna jak ojca nie było.
Dała Harry'emu buziaka i bawiła się jego włosami. Podrywa mi narzeczonego. To jest dziwne...
- CoCo idziemy na spacer? A potem na lodowisko. - zaproponowałam. Zgodziła się i pobiegła ubrać.
- Dzięki za zaproszenie kochanie. - mruknął Hazz.
- Myślę, że ona ci chętnie potowarzyszy - wystawiłam mu język.
- Och daj spokój Renesmee. Jesteś zazdrosna o nasze dziecko.
- Ja? - zaśmiałam się. - To nasze dziecko jest zazdrosne o ciebie.
- Idź mama ! - krzyknęła na mnie. Tego już nie wytrzymam. Wstałam i zabierając drugą córkę wyszłam. Mam nadzieję, że Harry coś jej powie.

~Harry ~

Po poważnej rozmowie z Nadi, której i tak pewnie nie zrozumiała wyszliśmy z psiakiem do ogrodu.
Latał po śniegu zostawiając ślady. Nadine maszerowała powoli kiedy trzymałem ją za rączki. Podniosłem głowę i zobaczyłem Rose. Zmierzała pewnie w moją stronę.
- Musimy pogadać - stanęła przede mną. - Uważam, że po prostu potrzebowaliśmy przerwy.
 - Spierdalaj. - powiedziałem kontynuując moją drogę z Nadi.
- Harry - złapała moje ramie.
- Czego ? Zabieraj łapy. - strzepnąłem jej rękę i wziąłem córeczkę na ręce.
- Nie mów tak do mnie. Znów do niej wróciłeś? Proszę cię.
- Wróciłem do niej, biorę z nią ślub i będę z nią miał kolejne dziecko. Kocham ją, CoCo i Nadine. Ciebie nie ma już na tej liście.
- Wcześniej też tak mówiłeś a i tak było ci źle.
- Bo wtedy wierzyłem w to, że ty się zmieniłaś.
- Zmieniłam się. Kochanie. - patrzyła na mnie dużymi oczami. W jednej chwili usłyszałem kroki za sobą. Rene złapała ją za włosy i ciągnęła do bramy. Podałem szybko Nadi CoCo i rozdzieliłem je.
- Renesmee idź do dzieci. Ja to załatwię.
- Dlaczego ty?! Jakbym mogła to bym ją kurwa zajebała. Szmata - chwilę się szarpały ale znów je rozdzieliłem. Wściekła poszła do domu.
- Idź stąd Rose. My jesteśmy już przeszłością.
- Hazz daj mi ostatnią szansę.
- Dostałaś ją. Wyjdź. - otworzyłem jej furtkę.
- Harry - złapała moją rękę. Wyrwałem ją szybko.
- Nie rozwalisz mojej rodziny kolejny raz Rosalie. Nie skrzywdzę więcej Renesmee i CoCo przez Ciebie rozumiesz ?! Jestem z kobietą, dla której ja jestem ważniejszy niż jej zachcianki ! Która kocha mnie, a nie moje pieniądze !
- Ciebie też kochałam! To ona zniszczyła nasz związek!
- Nie Rose. To Ty zniszczyłaś nasz związek swoją " śmiercią ", narkotykami i hmm.. Blakiem.
- Ty Blake'a w to nie mieszaj.
- To Ty odpierdol się ode mnie i mojej rodziny. Idź sobie wytnij jakiś narząd, żebyś mogła lepiej laski robić, albo sobie lewatywę zrób. Uderzyła mnie mocno w twarz. Nie myślałem długo co robię i po prostu jej oddałem. Popatrzyła na mnie wściekła, trzymając się za policzek.
- Skurwysyn.
- Dziwka. - syknąłem wypychając ją za furtkę

17 komentarzy:

  1. Jak ja to kocham <3 !
    I czekam na kolejny rozdział aaa i jakbyś mogła dodaj też w My Black Angel :)
    :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow dobrze jej tak...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to!!! Najbardziej końcówkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. wyobraziłam sobie jak się szarpały :) boskie

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!! Końcówka najlepsza :) Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Suka ;) oczywiście rose xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Wooow. Hazza zmądrzał :3 nie mogę doczekać się nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A gdyby nadi czuła coś do Harrego jak do chłopaka nie do taty O.o xd

    OdpowiedzUsuń