poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 23

Muszę chronić Renemee i CoCo. Zdałem sobie sprawę, że jest nieobliczalna. Ze smutkiem w oczach patrzyłem jak wyprowadzają ją w kajdankach. Była księżniczką.. kim jest teraz ? Powoli wróciłem do auta, gdzie czekał Niall. Może na jakiś czas będzie spokój.
- Trzymasz się stary ? - poklepał mnie po plecach.
- Ta...Tylko to wszystko to dla mnie szok.
- Nie daj się. Twardy jesteś.
- Bezbronne dziecko..
- Wiem stary.. Wracaj do CoCo i Rene. Potrzebujesz ich. Ruszyłem stamtąd. Wróciliśmy do domu. Moja narzeczona leżała w łózku z Coco. Opowiadała jej coś.
- Hej Wam.. - kucnąłem obok łóżka.
- Hej tatuś - uśmiechnęła się leżąc głową na klatce brunetki.
- Chodź tu. - druga wyciągnęła rękę. Położyłem się obok nich. CoCo leżała między nami.
- Ale fajnie - uśmiechnęła się. Położyłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy. Zaraz mi łeb eksploduje.
Mała chyba zasnęła, a Rene położyła się obok mnie.
- Harry? - pogłaskała mój policzek.
 - Hmm ?
- I co zrobiłeś?
- Posłałem ją za kratki
- I to cię gnębi?
- Gnębi mnie to, że ona zabiła moje dziecko.
- Wiem skarbie. - Westchnęła. - I nie wyobrażam sobie jak cię to musi boleć.
- Zaraz mi głowa pęknie..- jęknąłem. Podała mi leki przeciwbólowe i coś dziwnego do picia. Odpłynąłem.
Rano obudziłem się z CoCo śpiącą na moim torsie. Przetarłem oczy i poprawiłem ja na sobie. Moja maleńka. Chwilę później drzwi się otworzyły i Rene przyniosła mi śniadanie. Uśmiechnąłem się do niej.
- Cześć Hazz. W porządku? - spytała niepewnie.
-  Ta.. Jak się czujesz ?
- Mną się nie przejmuj - postawiła śniadanie obok.
- Przejmuje się, bo Cie kocham i jesteś ze mną w ciąży.
- Tak. Ale naprawdę jest dobrze. Typowe objawy.
- Byłaś u lekarza ?
- Chciałam z tobą.. - Uśmiechnąłem się.
- Dobrze słoneczko. - Pocałowała mnie w usta i poszła do łazienki.
- CoCo wiem, że już nie śpisz.
- Cześć tatku. - Zacząłem ją delikatnie łaskotać. Śmiała się głośno wierzgając nogami.
- Kocham Cie córciu.
- Ja ciebie też kocham - pocałowała mój policzek roześmiana.
- Chodź, zjemy śniadanko. - usiadłem na łóżku, a ona obok mnie. Zacząłem ją karmić tostem. Zjadła wszystko. Potem pomogłem się jej umyć i ubrać. Odwiozłem ją do przedszkola. Pomachała mi na pożegnanie. Zrobiłem zakupy po drodze do domu. Zabroniłem Renesmee chodzić na uczelnię. To nie jest już bezpieczne. Ja naprawdę jestem silny, ale nie aż tak. I jak znów ktoś bliski ucierpi to nie wytrzymam nerwowo.
- Renesmee kotku.. - Przytuliła  mnie od tyłu.
- Co Hazz?
- Zrobisz mi kawę ? Prosze..
- Dasz mi buzi? Proszę.. - Pocałowałem ją długo wplątując palce w jej włosy. Uśmiechnęła się przez pocałunek i przygryzła moją wargę.
- Kocham Cie skarbie.
- Ja ciebie mocniej - odpowiedziała i poszła zrobić kawę. - Usiadłem na kanapie i biłem się z myślami. Wypiję kawę i muszę jechać po CoCo, a i do firmy. Będę pracował w domu. Tak będzie najlepiej. Ugh...
- Chcesz jechać ze mną po CoCo ? - stanąłem w drzwiach kuchni i patrzyłem na Renesmee.
- Jasne - umyła ręce z mąki.
- Jesteś piękna. - Podeszła do mnie i pocałowała w usta.
- Gdzie ta kawa skarbie ? - odgarnąłem jej włosy z buzi.
- Się robi - pokazała na automat który zalewał właśnie moją filiżankę. Wykorkuję.
- A tak przy okazji.. to jak długo wiesz o ciąży ?
- Niezbyt długo.
- Dzwoniłaś do lekarza ?
- Tak.
- Na kiedy masz wizytę ?
- Za dwa dni.
- Oczywiście w prywatnym gabinecie  ?
- Eee...
- To ją odwołaj i umów się prywatnie.
- Po co?
- Bo prywatnie się Tobą lepiej zajmą.
- Czy ja wiem.. - mruknęła i podała mi kawę.
- Proszę nie kłóć się ze mną.
- Dobrze.
- Dziękuję. - wypiłem kawę i wziąłem kluczyki od auta.
Pojechaliśmy po Coco. Rozmawiała z młodym Horanem.
 - CoCo, Kieran chodźcie. - wysiadłem z samochodu. - Pewnie Niall zapomniał go odebrać. - mruknąłem do Renesmee.
- Tata! - przybiegła do mnie.
- Córcia ! - wziąłem ją na ręce. - Przytuliła się do mnie mocno i cmoknęła w policzek. Wyciągnąłem rękę do Kierana. Zaprowadziłem ich oboje do samochodu. Wróciliśmy do domu i dzieciaki się bawiły.
- HARRY ! - Niall wbiegł do salonu.
- Siedzi na dywanie.
- Jezu.. myślałem, że mi syna ukradli. - tak to jest jak dzieciak wychowuje dziecko .
- Głupi jesteś - pokręciłem głową i wziąłem komputer.
- Bo ? Jezu mama miała go odebrać, ale źle się poczuła i zapomniała zadzwonić do mnie
- No ale jest już bezpieczny.
- Niall mam dla Ciebie propozycję.
- Jaką?
- Otwieram restaurację w centrum miasta. Chciałbyś może zostać szefem kuchni ?
- Jasne! Boże.
- Ciesze się.
- Dzięki Hazz.
- Spoko, ale masz się wreszcie Kieranem zająć Niall.
- Dobra. Wiem zawalam.
- Troszkę. - CoCo weszła mu na kolana. Pocałował ją w czoło.
- W ogóle to gratuluję.
- Dzięki stary. - Uśmiechnął się.
- Chyba wreszcie będzie dobrze.
- Ta.. Miejmy nadzieję.
- Na pewno.
- Zrobisz obiad ?
- Rene mnie wyprzedziła.
- Co ?! Renesmee !
- No co?
- Miałaś się oszczędzać, a nie gotować.
- Gotowanie to nie wysiłek.
- Idź pomóc mamie. - wygoniłem CoCo, a Kieran pobiegł za nią. - Niall wiesz co z Rose ? - szepnąłem.


16 komentarzy:

  1. Uwielbiam twoje opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje,że Harry pyta o Rose tylko z obawy o Renesmee i dzieci..
    Proszę,niech on już nic z nią nie odwali! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z Dagmarą. Niech on sie lepiej o nią pyta z troski o Rene i dzieci bo jak nie to zabije :P/ola

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny rozdział <3 /gabi

    OdpowiedzUsuń
  5. heeey:) cudowny i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypadkiem wpadłam na ten blog. Muszę stwierdzić że jest Mega <3
    Czekam na next =)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde..niech ta Rose zawału dostanie czy coś,albo niech jej coś na łeb zleci..

    OdpowiedzUsuń