piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 14

- Kochanie ? - zatrzymał się obok mnie samochód. - Wsiadaj. Jezu co ty zrobiłaś ? - spojrzałam na zakrwawioną rękę. Ja to zrobiłam? O Boże...wybuchnęłam jeszcze większym płaczem wsiadając do auta.
Owinął moją rękę swoją koszulą i mocno mnie przytulił.
- Nie chcę być dziwką, powiedz ze nią nie jestem - szlochałam.
- Oczywiście, że nie kotku.
- To cze...czemu tak mówią. - jęknęłam.
- Kto tak powiedział skarbie ? - tak mocno mnie tulił.
- Oni...
- Kto kochanie ? - pocierał moje plecy.
- Rodzice  - wymamrotałam.
- Nie słuchaj ich.. chcą naszych pieniędzy.. - pocałował mnie w skroń.
- Twoich.
- Za kilka tygodni będziesz moją żoną. Naszych.. Pojedziemy teraz do szpitala skarbie.. - wziął z tylnego siedzenia czarną koszulkę i ją założył. Jego białą koszulę pokryły plamy mojej krwi.
- Nie chcę. - mruknęłam. - Oni nigdy tacy nie byli.
- Zazdroszczą Ci maleńka.. - pocałował mnie w policzek i odpalił samochód.
- Sorry za koszulę.
- Przestań. To nie jest ważne. To tylko rzecz. Teraz tylko, żebyś sobie nic poważnego nie zrobiła.
- Tak w ogóle, to co tu robisz? - zdziwiłam się. Pracował w sobotę.
- Kiedy prowadzi się tyle firm często trzeba poświęcać weekendy.
- Tak, ale pytam co robisz. - Zaśmiałam się.
- Wracałem do domu.
- To miałam szczęście bo pewnie długo bym do domu nie wróciła.
- Chodź malutka.. - zaparkował pod szpitalem i pomógł mi wysiąść. Poszłam za nim do budynku. Szczypało. No i okazało się, że muszą to zszyć. Jezu co ja narobiłam.
- Jestem głupia.
- Cichutko.. - cały czas trzymał mnie za rękę kiedy mi to zszywali. Ohyda !  Niby znieczulenie, ale nie mogłam patrzeć. schowałam twarz w jego ramieniu. Głaskał mnie delikatnie po włosach. Ja chyba stamtąd blada wyszłam.
- Głodna ?
- Nawet nie myślę o jedzeniu.
- Idziemy na pizze ?
- Dobra
- Zgodziłam się cicho. - Zabrał mnie do normalnej pizzerni. Wreszcie. Nie było przepychu i dziwnych ludzi. Czułam się przy nim lepiej niż kiedykolwiek.  I humor mi się poprawił. Uśmiechałam się cały czas do niego.
- Jesteś piękna.. - pocałował mnie słodko.
- Aww - usłyszeliśmy za nami.  Odwróciłam się speszona.  Goście restauracji uśmiechali się do nas mówiąc, że jesteśmy słodką parą. Harry się speszył. Pierwszy raz widziałam go zawstydzonego.  Ale to było takie urocze...Wyglądał na nieśmiałego. Pierwszy raz.
- Jesteś słodki. Idziemy?
- Idziemy. - rzucił na stolik 5o funtów i złapał mnie za rękę.  Wyszliśmy z lokalu od razu udając się do auta.
- Czemu tak pika? - spytałam słysząc ciągle Pik,pik,pik.
- Co Ci pika ?
- W aucie. nie słyszysz? - przyciszyłam radio i dźwięk był głośniejszy.
- A. Nawigacja.
- Denerwujące.
- Jak jasna cholera. Ja już to ignoruję. - wyłączył GPS.
- Pójdźmy na koncert.
- Kogo ?
- Ed'a.
- Sheerana ?
- Tak!
- Zobaczę co da się zrobić.
- Dziękuję kochanie.
- Dla Ciebie wszystko maleńka. - wróciliśmy do domu, a on położył mnie do łóżka. Jakoś tak szybko odpłynęłam.  Szłam ulicą, gdy poczułam coś zimnego za głową. Odwróciłam się, a potem zostałam uderzona. Nie wiedziałam co się działo. Krzyczałam i...obudziłam się zdyszana.
- Maleńka ? - usłyszałam zachrypnięty głos za moimi plecami.
- Harry - odwróciłam się i mocno przytuliłam.
- Co się stało maleńka ?
- Zły sen. Śpij.
- Martwię się o Ciebie..
- Nic się nie stało.  - Pocałował mnie w skroń i mocno przytulił.  Wtulona w niego zasnęłam od nowa.

~*~

Weszłam do wielkiego budynku po spotkaniu z przyjaciółką. Rozglądałam się niepewnie, aż podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Dzień dobry. - odpowiedziała chłodno i spojrzała na mnie z pogardą.  Nie wiedziałam o co chodzi tej blondi, ale chyba się nie znamy.
- To ten... - rozejrzałam się jeszcze raz. - Gdzie jest prezes?
- A w jakiej sprawie ?
- W prywatnej.
-Pan Styles nie ma czasu na głupoty.
- Może niech pan Styles sam o tym zdecyduje? - zasugerowałam spokojnie.
- Kochanie. - poczułam ręce na biodrach, a blondyna prawie się opluła.
- O Harry - odwróciłam się. Cmoknęłam go w policzek. - Masz chwilę czasu? Nie zajmę dużo.
- Dla Ciebie zawsze skarbie. Chodź na górę. - objął mnie w talii i poprowadził do windy.
- Nie no proszę... - jęknęłam.
- Tu nie ma schodów.
- Robisz mi na złość - zamknęłam oczy i czekałam, aż ta maszyna się zatrzyma. Nie lubię tej fobii. - W tej firmie masz same takie wygórowane pracownice? - spytałam już w jego biurze.
- Nie.
- Nie ważne. Chciałam zapytać czy mogę zapisać się na studia.
- A po co ?
- Bo chcę się uczyć, a tak to siedzę bezczynnie.
- Będziesz wychowywała nasze dzieci, a nie uczyła się
- Zacznijmy od tego, że nie jestem teraz w ciąży. - zaznaczyłam. - Poza tym można robić to i to. Ty masz pracę, a ja chcę studia.
- Renesmee.. wolę, żebyś była w domu.
- Ale ja nie chcę ciągle siedzieć w domu. Proszę.
- Niby na jaki kierunek.
- Niby na dziennikarstwo.
- Serio ? beznadzieja.
- Wcale nie. Telewizja jest fajna.
- I tak nie będziesz pracowała.
- Dlaczego?
- Po moim trupie chyba. - zaśmiał się, a ja poczułam się jak kretynka.
- Dobra zrobimy inaczej. - odezwałam się po chwili. - Idę na studia, będę pisać i nie będę pracować. Dobra? Lubię pisać.
- Nie próbuj mi rozkazywać Renesmee. Możesz iść na studia, ale możesz być pewna tego, że pracować nie będziesz. Jasne ?
- Nie chcę pracować. - jęknęłam. - Napiszę sobie książkę.
- Pisz sobie co chcesz. Zaraz przyjedzie po Ciebie i Zayn i zabierze Cie w pewne miejsce. Kup coś ładnego na dzisiejszy wieczór. - podał mi kartę kredytową.
- Mam jeszcze pieniądze. - i to dużo pieniędzy. Przyjechał Zayn, zabrał na zakupy, kupiłam sukienkę i zawiózł mnie na uczelnie gdzie złożyłam papiery. Przyjechał Zayn. Cały czas się głupio uśmiechał. Kiedy się zatrzymaliśmy zrozumiałam dlaczego. Sklep z erotyczną bielizną.
- NIE MA MOWY.
- Polecenie Harry'ego. - chichotał jak kretyn jakiś.
- Nie, moje zdanie się też liczy. Ja nigdzie nie idę.
- Jak ty tego nie zrobisz, to on to zrobi. A wtedy będzie jeszcze gorzej.
- Zabierz mnie do normalnego sklepu.
- Nie mogę. Musisz to kupić. Renesmee nie stresuj go już bardziej bo on nerwicy dostanie.
- Czym ja go stresuje? I tak mi to zdejmie, więc nie widzę problemu jaka to będzie bielizna. Poza tym ja mam okres.
- Jak tam wolisz. Tak to kupiłabyś koronkę, a on przebierze Cie za seksi pokojówkę, albo niegrzeczną uczennicę. - wzruszył ramionami i odpalił silnik.
- Wkurwiasz mnie - warknęłam. - Oboje. - wściekła poszłam do tego sklepu. Kupiłam komplet z czarnej koronki.
- Teraz mnie pod uczelnie zawieź. Proszę Zayn.
- Wedle życzenia. - czy on kiedyś zgubi ten głupkowaty uśmiech ? Tak niech mnie jeszcze wkurwia to kogoś rozszarpie. Hormony. Poszłam złożyć papiery. Wpadłam na kogoś w drzwiach, a teczka poleciała na podłogę. - Przepraszam - mruknęłam. Jakiś wysoki blondyn.
- To ja przepraszam.. - podniósł moją teczkę.
- Dzięki. Wiesz, gdzie mam to zanieść?
- Tam jest sekretariat. - wskazał palcem - Mogę Cie zaprowadzić jak chcesz.
- Nie no trafię - zaśmiałam się. - Dzięki.
- Może jednak ?
- Nie jestem taka głupia na jaką wyglądam - poszłam do sekretariatu. Bez problemu wszystko załatwiłam.

Wyszłam, a ten natręt na mnie czekał. 

17 komentarzy:

  1. Cudny rozdział *-* / L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co zrobi Harry...

    OdpowiedzUsuń
  3. swietny rozdzial :****

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny nie mogę doczekać się nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie!! Czekam na następny z niecierpliwością!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się dzieje...
    Czyżby Niall zawitał w opowiadaniu? :*
    Kocham <3
    Zapraszam do mnie...


    http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    http://changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/

    http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ale to nie Niall.. przecież jest kucharzem.. Czy to aby może Liam ? ;3

      Usuń
  7. Świetny. Czekam na następny. Loffciam <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny rozdział. Hazzuś taki słodki jest teraz <3

    http://marked-fanfiction.blogspot.com/2014/08/1threat.html

    Licze na twoją opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg super ten blondyn na pewno zamiesz? zobaczymy:) do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne ♥♥ ola k

    OdpowiedzUsuń